Największa wyszukiwarka internetowa zamierza ograniczyć widoczność reklam pożyczek z okresem spłaty krótszym niż dwa miesiące – podaje „wyborcza.biz” Już niebawem takie treści będą mieć podobny status jak ogłoszenia o sprzedaży broni czy narkotyków. Co na to właściciele firm? Czują się pokrzywdzeni.
Zmiany, których wprowadzenie zostało zapowiedziane przez Google na firmowym blogu, wejdą w życie w połowie lipca. Internetowy gigant tłumaczy obostrzenia względami etycznymi. Firma nie chce być kojarzona z promowaniem usług, które pogłębiają problemy osób najuboższych.
– Firmy te od dawna stosowały „śliskie” praktyki reklamowe oraz agresywny marketing. W zamian oferowały konsumentom, szczególnie tym najuboższym, pułapkę w postaci skandalicznie wysoko oprocentowanych kredytów – mówi cytowany przez „wyborcza.biz” Wade Henderson z organizacji The Leadership Conference on Civil and Human Rights zajmującej się ochroną praw człowieka.
Na czym dokładnie będą polegać ograniczenia? Reklam chwilówek nie znajdziemy na pewno na pierwszej stronie wyników wyszukiwania fraz typu „chwilówka” czy „szybki kredyt”. Dla lichwiarzy oznaczać to będzie znaczny spadek obrotów, gdyż, jak sami przyznają – większość klientów dowiaduje się o ich usługach właśnie za pośrednictwem internetu.
– W zależności od wielkości firmy od 40 do 70 proc. ruchu pochodzi z porównywarek produktów finansowych. Z naszych analiz wynika również, że 20 proc. wyszukiwarek generuje aż 75 proc. na rynku pożyczek online – mówi „wyborczej.biz” Tymon Zastrzeżyński z Pozyczkaportal.pl.
Jak podaje „GW”, o tym jak bolesne może być ograniczenie widoczności w Google przekonali się w 2012 roku właściciele porównywarek cen. Po wprowadzeniu obostrzeń serwis Nokaut stracił w ciągu miesiąca ponad 1,5 mln polskich odwiedzających, ponad milion ubyło Ceneo, a Skąpiec stracił ok. 500 tys.
Lobbyści firm oferujących chwilówki uważają, że działania Google’a są niesprawiedliwe.
– Rynek polski, oferta i mechanizmy ochrony klienta są jednak diametralnie różne, dlatego decyzja wyszukiwarki jest nieadekwatna do naszej lokalnej specyfiki. Faktem jest, że firmy pożyczkowe w Polsce działają dużo odpowiedzialniej (pisownia oryginalna – przyp. red.) niż w USA i w Wielkiej Brytanii, więc karanie ich za grzechy zagranicznych kolegów jest niesprawiedliwe – czytamy w cytowanym na łamach „wyborcza.biz” komunikacie Związku Firm Pożyczkowych.
Warto jednak pamiętać, że firmy lichwiarskie w Polsce do 2015 roku prowadziły działalność generującą ogromne zyski bez oglądania się na rozmiar społecznych szkód. Jednym z najgłośniejszych przypadków była sprawa kobiety, która wzięła chwilówkę na 500 zł, a w wyniku kilku opóźnień w spłacie zadłużenia kwota, którą musiała zwrócić wzrosła do niebotycznych 180 tys. zł. Karne odsetki wynosiły aż 9 proc. dziennie. Eldorado dla cwaniaków żerujących na biednych skończyło się w marcu ubiegłego roku., kiedy rząd PO wprowadził ustawę antylichwiarską, która zabroniła firmom pożyczkowym nakładania na klientów horrendalnych opłat za monity, działania windykacyjne czy naliczania złodziejskich odsetek za zwłokę. Obecnie prowizje i odsetki nie mogą być wyższe niż cała wartość pożyczonych pieniędzy.
(wyborcza.biz, wprost.pl)