Site icon Portal informacyjny STRAJK

Górnictwo to nie tylko męski zawód [rozmowa]

fot. Flickr

O tym, że sprawa górnictwa i sprawiedliwej transformacji Śląska dotyczy też kobiet, Portal Strajk rozmawia z Karoliną Bacą-Pogorzelską, dziennikarką portalu Outride.rs, inżynierem górnictwa i ekspertką ds. energetyki i górnictwa.

Co sprawiło, że zajęła się Pani zawodowo pisaniem o górnictwie i energetyce?

Kiedy pracowałam w „Rzeczpospolitej”: w 2007 r. otrzymałam propozycję pracy w dziale ekonomicznym i pisać o górnictwie. Zdziwiłam się, pracowałam wtedy w Warszawie.

To jednak moje klimaty, bo urodziłam się w Jaworznie w górniczej rodzinie, górnikami byli mój dziadek oraz pradziadek, ale nigdy jakoś ta tradycja nie leżała mi szczególnie na sercu. Z czasem, gdy zaczęłam regularnie zjeżdżać pod ziemię, zaczęłam się też tym tematem pasjonować. Gdy byłam w ciąży i brakowało mi pisania, podjęłam się pracy nad moją pierwszą książką „Drugie życie kopalń” dotyczącą tego, jak zmieniają się tereny kopalń po ich zamknięciu.

Czy temat kobiet w górnictwie był wcześniej podejmowany przez dziennikarki i dziennikarzy?

Tak, ale nie na tak szeroką skalę. Zaczęło się na dobre po 2008 roku, gdy Polska wypowiedziała konwencję o zakazie pracy kobiet pod ziemią. Zainteresowało mnie to również dlatego, że zgłaszały się do mnie kobiety mające problemy z aplikacją do pracy pod ziemią. Przeprowadziłam kilkanaście rozmów z kobietami pracującymi w górnictwie, później powstała książka z fotografiami Tomka Jodłowskiego.

Karolina Baca-Pogorzelska
Jak ocenia Pani wiedzę o kobietach pracujących w tej branży? Czy na przestrzeni ostatnich lat zaszła w tej materii jakaś zmiana?

Myślę, że to jest w dalszym ciągu stereotypowa wiedza. Złą robotę zrobiły w tym zakresie związki zawodowe, których przedstawiciele uważali, że kobiety odbiorą pracę w kopalniach mężczyznom. Chętnych do regularnych pracy pod ziemią kobiet było mniej. Kobiety pracowały często jako geolożki, miernicze, ale zjeżdżały na dół w trybie zadaniowym – geolożki kilka razy w miesiącu, zależnie od potrzeb. Nie były to specjalności takie jak kombajniści czy strzałowi, którzy pod ziemią pracują regularnie.

Kobiety pracują również w zakładach przeróbki mechanicznej węgla, gdzie warunki są niekiedy dużo gorsze niż pod ziemią.  Na płuczce dawniej górnicy pracowali za karę…

Na czym dokładnie polega praca na płuczce?

To praca w zakładzie przeróbki mechanicznej węgla na powierzchni, gdzie z urobku wypłukuje się węgiel. Jest tam bardzo głośno przez ciągłą pracę wielkich sit, maszyn i taśmociągów i jest brudno, odczuwa się też drgania wielkich sit. To bardzo ciężka praca.

Czym jeszcze najczęściej zajmują się pracownice kopalń węgla kamiennego?

Jednak w przeważającej mierze pracują na powierzchni – w łaźni, w lampowniach, gdzie zajmują się wydawaniem lamp, w markowni, gdzie niegdyś wydawano znaczki metalowe, dziś zastąpiły je elektroniczne dyskietki. Zajmują stanowiska w również w sali aparatowej, gdzie znajdują się aparaty ucieczkowe dla górników. Pracują w administracji  oraz laboratoriach chemicznych kopalń badające skład węgla. Czasem na stanowiskach kierowniczych – niedawno druga w historii kobieta stanęła na czele Jastrzębskiej Spółki Węglowej, wcześniej Joanna Strzelec-Łobodzińska była prezesem Kompanii Węglowej. Jest wiele kobiet geologów i mierniczych, prowadzą badania naukowe, ich praca daje ważną odpowiedź na pytanie o dalsze inwestycje.

Wiedza powszechna dotycząca kobiet jest  niestety niepełna. Wiadomość, która poszła w eter była taka, że kobiety w kopalniach to nie jest dobry pomysł. Kobiety wiedzą jednak, do czego się nadają i jakiej pracy się podejmują.

Z jakimi stereotypami zmagają się kobiety pracujące w górnictwie? Jak ich praca jest odbierana przez społeczeństwo?

Dzisiaj społeczeństwo jest mało świadome ich obecności, ale akceptacja jest powszechna. Żartobliwie powiem, że zmagają się ze stereotypem, że kobiety w pod ziemią przynoszą pecha. Patronką górników jest św. Barbara, więc jest to nieco niespójne. Gdy ja zjeżdżam pod ziemię, niektórzy ciągle są zdziwieni. Panuje przekonanie, że to jest męski zawód, a kobiety są za słabe, aby w nim pracować.

Jak praca kobiet w górnictwie wpływała na tradycyjne śląskie rodziny? Jak wygląda to obecnie?

Na Śląsku generalnie była zasada, że jak mąż pracuje na kopalni, to żona jest w domu (bo on tak dobrze zarabia). Dziś tego podziału nie ma. Żony górników pracują, czasem na kopalni, czasem zupełnie gdzie indziej.

Czy po zniesieniu zakazu pracy kobiet pod ziemią aplikujące kobiety otrzymywały pracę?

Niektóre tak, niektóre miały problemy i zgłaszały się do mnie.

Czy zarobki kobiet i mężczyzn w kopalniach są podobne?

Nie, jest to klasyka gatunku, jak w wielu branżach zarabiają mniej na tych samych stanowiskach. Otrzymują natomiast te same dodatki, które należą się górnikom według karty górnika.

Górnictwo jest silnie uzwiązkowioną branżą. Jak kobiety organizują się w ramach związków zawodowych?

Kobiety też należą do związków. W nieczynnej już Kopalni „Anna” w Pszowie powstał niegdyś związek kobiet zatrudnionych w górnictwie.  był to pierwszy związek kobiet w górnictwie w Polsce i Europie,  niestety był sekowany przez inne związki i pomijany przy różnych inicjatywach.

Jest Pani autorką wyjątkowej książki podejmującej temat pracy kobiet w górnictwie „Babska szychta”. Czy bohaterki Pani książki mają jakieś wspólne cechy?

Wszystkie mają na pewno bardzo silny charakter i takie bardzo zdrowe podejście, każda z nich wiedziała, z czym się będzie mierzyć. Jedna z nich opowiadała o tym, że zjechała pod ziemię, ale później zdecydowała, że chciałaby pracować na powierzchni. Są wiarygodne, silne i nie robią sobie nic ze zdania mężczyzn o ich pracy.

Jak kobiety walczyły ze stereotypami dotyczącymi ich pracy?

Nie wiem, czy walczyły. Takim głosem był ich związek zawodowy.

Co skłania kobiety do pracy w sektorze wydobywczym? Czy praca na kopalni nadal jest prestiżowa?

Jest coraz mniej prestiżowa, wiemy, jakie jest podejście do górnictwa. Dziś kobiety przyciągają do tej pracy tradycje górnicze oraz zarobki, bo te w górnictwie mimo kłopotów branży węglowej są nadal niezłe. Kiedyś nie było nic takiego, co by je szczególnie ciągnęło – po prostu musiały pracować.

Co najbardziej zaskoczyło Panią w trakcie pracy nad książką?

Najbardziej zaskoczyło mnie to, że kobiety najtrudniej było namówić do zdjęć. Te, które się nie zgodziły, później żałowały, a kobiety sfotografowane w książce prosiły fotografa o kopie zdjęć, aby mieć pamiątkę czy umieścić zdjęcia w mediach społecznościowych.

Czy śledzi Pani losy bohaterek swojej książki?

Z kilkoma jestem w sporadycznym kontakcie, ale nie mamy koleżeńskich relacji.

Jak środowisko górnicze odebrało „Babską szychtę”?

Nie było wielkiego hejtu i żartów. Otrzymałam wiele ciepłych słów od mężczyzn pracujących w kopalniach, odbiór był raczej pozytywny. Myślę, że doceniono zebranie tak wielu różnych głosów.

Co zmieniło się w górnictwie od  wydania książki?

 Zmieniło się wszystko. Pogorszyła się sytuacja ekonomiczna, spojrzenie na przyszłość węgla. Władze zaczynają rozumieć, że to nie jest przyszłość i trzeba działać. Jest to rewolucja w Polskiej energetyce. Powinno się  szczerze rozmawiać z górnikami. Póki Polska jest członkiem UE ma nie tylko prawa, ale również obowiązki w ramach Nowego Zielonego Ładu.

Z badań socjologa Marka Szczepańskiego wynika, że kobiety lepiej radzą sobie w sytuacji utraty pracy. Czy myśli Pani, że w dobie transformacji energetycznej będzie podobnie?

Tak, zdecydowanie. Śląskie kobiety są bardzo silne i kolokwialnie mówiąc: wezmą to na klatę i spojrzą w przyszłość.

Czy myśli Pani, że sprawiedliwa transformacja energetyczna na Śląsku jest możliwa?

To jest bardzo trudne pytanie. Brakuje konkretów, a chciałabym wiedzieć choćby to, gdzie planowane są inwestycje. W górnictwie węgla kamiennego pracuje 80 tysięcy ludzi, z czego ok. 60 na Śląsku. Niektórzy mają parę lat do emerytury, ale jeszcze kilka lat temu zachęcano młodych ludzi, aby szli do pracy w kopalniach. Trzeba walczyć o przekwalifikowanie i zrobić to uczciwie i mądrze, zwłaszcza, że dużą część pieniędzy na transformację energetyczną można pozyskać z Unii Europejskiej. Na razie jest jesteśmy na etapie słów i tylko słów, a to zdecydowanie za mało.

Rozmawiała Julia Anna Lauer.

Exit mobile version