Związkowcy tracą cierpliwość, bo przyrzeczenia, jaki ochoczo wygłaszali ludzie Kaczyńskiego, jakoś się nie mogą się spełnić.
Minister energii Krzysztof Tchórzewski otrzymał list od wściekłych przedstawicieli pracowników górnictwa. Żądają uzdrowienia branży w taki sposób, by pracownicy nie ponieśli kosztów przekształceń.
Problem w tym, że program naprawczy dopiero powstaje. Mateusz Morawicki, minister finansów, obiecał więcej informacji na ten temat, kiedy tylko będą podstawy, by mówić o konkretach. I to mogłoby nawet przekonywać, gdyby nie fakt, że działania przedstawicieli rządu wyraźnie wskazują na lekceważenie górników. Żaden z ministrów, ani wiceministrów nie pofatygował się na Śląsk, by spotkać się z protestującymi i wyjaśnić wątpliwości lub choćby wziąć udział w dyskusjach między pracownikami a władzami spółek węglowych. Choć wcześniej deklarowali swoje uczestnictwo.
Trudna sytuacja w górnictwie to spadek po poprzedniej ekipie, ale, jak wskazują górnicy, minęły już dwa miesiące, a rzeczowych propozycji ze strony rządu Szydło nie widać.
Walka górników z zarządami idzie nie tylko o same zarobki, które mogą się obniżyć po konsolidacji kopalń oraz „czternastki”, ale też o sposób przekształceń.
Na razie jednak wstępne ustalenia rządowe wskazują, że nie uda się uniknąć poświęceń ze strony górników. Czy i na ile ustępstw pójdą górnicy, okaże się w najbliższym czasie. Jeżeli porozumienie nie dojdzie do skutku, rząd Szydło stanie przed poważna próbą. Konflikt z górniczą „Solidarnością” mógłby bardzo rządowi zaszkodzić.
[crp]