Rząd grecki ogłosił dziś, że „w pięć dni najdalej” odbuduje spalony we środę obóz uchodźców Moria, gdzie od miesięcy i lat mieszkało kilkanaście tysięcy uchodźców i migrantów różnych narodowości. Tymczasem nie chcą tego ani mieszkańcy wyspy, ani uchodźcy, którzy proszą o przewiezienie na kontynent, by uniknąć dotychczasowego koszmaru więziennego. Unia zgodziła się przyjąć tylko 10 proc. z czterech tysięcy dzieci.
Wielki tłum migrantów, w tym rodziny z dziećmi, od środy śpi gdzie popadnie, pod gołym niebem. Niektórzy rozproszyli się po polach i gajach oliwnych, próbując zbudować z gałęzi lub byle czego ochronę przed palącym słońcem w dzień i chłodem nocy. Wczoraj, kilka kilometrów od Mityleny, stolicy Lesbos, władze zaczęły stawiać namioty na ogrodzonej wysoką siatką strzelnicy, ale zdecydowana większość „nie chce iść znowu do więzienia”. Obóz Moria był ściśle zamknięty od marca, choć w maju w reszcie Grecji zniesiono ślepą kwarantannę, która, jak wierzono, miała chronić przed covidem-19.
Protestowały przeciw tej dyskryminacji organizacje humanitarne i ONZ, ale bez skutku. Wczoraj, na widok stawianych namiotów za ogrodzeniem, zrozpaczeni uchodźcy zaczęli obok manifestować: na kartonach napisy „Wolność!”, „Chcemy opuścić Morię”. Policja potraktowała ludzi gazem łzawiącym i zaczęła pałować, gdy niektórzy próbowali odpowiedzieć kamieniami. Dziś pojawiły się tam też kobiety z dziećmi z kartonami „Ratuj Europo”, policja nie interweniowała. Władze zabroniły dziennikarzom zbliżania się do terenu nowego obozu.
Unia zgodziła się przyjąć 400 dzieci i przysłała trochę pieniędzy na wielkie namioty w nowym obozie więziennym, gdzie miałoby mieszkać wiele rodzin jednocześnie. Grecki minister ds. migracji Notis Mitarachi zapowiedział już, że nowy obóz będzie objęty „ścisłą kwarantanną”, gdyż jego zdaniem wśród zwracających się o azyl jest „200 zarażonych osób”. Nie wiadomo skąd wziął też liczbę, bo ostatnie testy wskazały na obecność koronawirusa u 35 osób, z czego 34 nie mają żadnych objawów, a jedna cierpi na… katar.
Na nowy obóz nie zgadza się też wielu mieszkańców wyspy. Nieludzkie warunki panujące w Morii, poczucie opuszczenia przez rząd i Unię, ogólna pauperyzacja mieszkańców sprawiają, że i oni, jak uchodźcy, manifestują przeciw odbudowie obozu. W nowych namiotach zamknięto na razie ok. 300 osób, głównie rodzin z dziećmi, które już nie mogą spać na asfalcie okolicznych dróg.