Na wyspie Chios prawicowi ekstremiści zdetonowali ładunek wybuchowy przed domem, w którym schronienie znajdują uchodźcy. Nikt nie ucierpiał, jednak aktów agresji ze strony ksenofobicznych radykałów jest na wyspach greckich coraz więcej.
Minionej nocy Chios przeżywała najazd rasistowskich bojówek, które przybyły z innych wysp i Grecji kontynentalnej na demonstrację przeciwko obecności migrantów. Zaraz po nienawistnym wiecu, który odbył się w portowej dzielnicy, grupa prawicowych chuliganów zaatakowała Soli Cafe, miejsce w którym uchodźcy mają możliwość adaptacji do nowych warunków życia. Bandyci próbowali wyłamać drzwi do lokalu, jednak mieszkańcy zdołali ich powstrzymać. Wrócili kilka godzin później, uzbrojeni w bomby domowej roboty. Jedna z nich eksplodowała na podwórzu domu, kiedy znajdowało się na nim kilka osób. Całe szczęście nikomu nic się nie stało, a szkody zostały już naprawione.
Akt terroru ze strony nacjonalistów nie zakłóci jednak funkcjonowania wyjątkowego miejsca. „Celem tych ataków było wytworzenie atmosfery zastraszenia. Nasz dom to bezpieczna przystań dla migrantów. Mogą tutaj się integrować, gotować sobie posiłki, odpoczywać, spędzać czas na wspólnej pracy i rozmowach. Każdy może też liczyć na pomoc ze strony wolontariuszy. Teraz, w obliczu tych ataków, musimy być bardziej solidarni niż wcześniej. Będziemy robić to, co potrafimy najlepiej – jednoczyć się, działać wspólnie i pokonywać bariery tworząc realnie więzi międzyludzkie” – czytamy w oświadczeniu kolektywu Soli Cafe.
Soli Cafe działa niezależnie od rządu greckiego, jak również, co oczywiste, od unijnej agencji strzegącej granic UE – Frontexu. Aktywiści kolektywu pomagają uchodźców zdobywać żywność, ubrania, leki; wdrażają ich w system bezpieniężnej wymiany dóbr i usług oraz uczą funkcjonować w wspólnocie opartej na solidarności i równości. Miejsce jest otwarte dla każdego, niespotykana jest jakakolwiek dyskryminacja ze względu na narodowość, płeć, orientację seksualną czy religię.
Pod koniec marca na Chios przebywało ok. 3000 uchodźców. Obecnie ci, którzy przybywają na wyspę na prowizorycznych łodziach, są rejestrowani w hot spotach i odsyłani z powrotem do Turcji. Jest to wynik niedawnego porozumienia pomiędzy Brukselą a Ankarą, na mocy którego turecki rząd zobowiązał się do nieprzepuszczania migrantów na terytorium UE w zamian za 3 mld euro i ciche przyzwolenie na łamania praw człowieka i ograniczanie demokracji przez reżim prezydenta Recepta Tayyipa Erdogana. W Turcji żyje obecnie ok. 2 mln uchodźców z samej Syrii, w większości w fatalnych warunkach, jakie oferują im obozy dla uchodźców. Nie ma pracy, panuje ogromna przestępczość, brakuje dostępu do służby zdrowia, edukacji dla dzieci czy nawet sanitariatów.