Pomysły Jarosława Gowina na reformowanie polskiej nauki na początku były przyjmowane przez środowisko akademickie z zainteresowaniem i umiarkowanym zadowoleniem. Teraz naukowcy są już tylko zaniepokojeni i wieszczą masowe pojawienie się na uniwersytetach „miernych, ale wiernych” beneficjentów zmian.

Minister Nauki, fot. wikimedia commons
Minister Nauki, fot. wikimedia commons

– Proponowane zmiany budzą poważne zastrzeżenia i mogą prowadzić z czasem w sposób nieuchronny, do obniżenia rangi stopnia doktora habilitowanego – to komentarz Polskiej Akademii Nauk do najnowszych planów ministra Jarosława Gowina. Odkurzył on pomysł wprowadzenia drugiej możliwości uzyskania tego stopnia. Obecnie droga do niego jest jedna – doktor składa wniosek do Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów działającej przy premierze, ta powołuje komisję habilitacyjną, która recenzuje dorobek badacza i w końcu rozstrzyga w głosowaniu, czy nadać wyższy tytuł, czy nie. Doktor habilitowany może samodzielnie nauczać na uczelni, recenzować prace innych naukowców, promować doktorantów.

Jaka będzie druga, „gowinowska” ścieżka? Uprawnienia równoważne z tym, które ma doktor habilitowany, będzie mogła dostać osoba z doktoratem i pięcioletnim doświadczeniem w działalności badawczo-rozwojowej, a do tego ze „znaczącymi osiągnięciami w zakresie opracowania oryginalnego rozwiązania problemu o istotnym znaczeniu, trwałym charakterze i zasięgu ponadlokalnym, które zostało zastosowane w sferze społecznej”. O tym, czym są „znaczące osiągnięcia”, o „trwałości charakteru” i „oryginalności rozwiązania” zdecyduje samodzielnie rektor, dyrektor instytutu badawczego lub dyrektor instytutu naukowego Polskiej Akademii Nauk, nawet jeśli sam związany jest z zupełnie inną dyscypliną nauki. Żadne kolektywne ciało kontrolne nie będzie miało nic do powiedzenia. Co więcej, nominowanie i odwoływanie dyrektorów 17 instytutów badawczych w myśl znowelizowanej w tym roku ustawy jest praktycznie w całości w rękach ministra. Krótko mówiąc, Jarosław Gowin (i jego następcy) z udziałem własnych protegowanych będą mogli rozdawać wysokie uprawnienia naukowe, komu tylko zechcą. Rok „dobrej zmiany” pozwala nam się domyślać, kto będzie miał największe szanse.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…