Ksenofobiczna Alternatywa dla Niemiec (AfD) zajęła drugie miejsce w wyborach do landtagu w Meklemburgii. Radykałowie wyprzedzili chadeków, których cała partyjna wierchuszka przeżyła głęboki szok. Wygląda na to, że Niemcy uwierzyli, że imigranci są dla nich zagrożeniem i w ramach protestu przeciwko polityce otwartości zagłosowali na partię emanującą nienawiścią.
Według niemieckich kanałów państwowej telewizji, które zleciły badania exit polls, AfD zdobyła poparcie od 21,1 do 21,9 proc. głosów, co uplasowało ją zaraz za tradycyjnie zwycięską w Meklemburgii socjaldemokracją. SPD zwyciężyło uzyskując 30 proc. głosów, jednak wynik ten oznacza utratę 5 pkt procentowych w porównaniu z poprzednimi wyborami, co oznacza sygnał ostrzegawczy. Jeszcze więcej zmartwień mają jednak chadecy z CDU. Uzyskali zaufanie zaledwie 19,0 do 19,8 proc. osób, które poszły do urn. Wyniku poniżej 20 proc. nie spodziewali się nawet w najczarniejszych snach. Wybory przegrała z kretesem również lewicowa partia Die Linke, która zdobyła ledwie 12,5 proc. głosów, czyli 6 pkt procentowych mniej niż w poprzednim starciu. Zieloni według sondaży balansują na krawędzi progu wyborczego, umiejscowionego na 5 proc. Dobrą wiadomością jest na pewno klęska neonazistowskiej NPD, która wcześniej miała trzech deputowanych w landtagu. Teraz nie będą mieć żadnego, lecz ich miejsca zajmie znacznie liczniejsza reprezentacja ekstremistów w białych rękawiczkach z AfD.
The far-right AfD party comes second in one of Germany’s states https://t.co/vlWXjcCxPs pic.twitter.com/tYGHzGM2yV
— The Economist (@TheEconomist) September 4, 2016
„Wielka koalicja” CDU-SPD rządziła Meklemburgią od 10 lat. Znużenie bezalternatywną rzeczywistością polityczną w połączeniu z wyimaginowanym lękiem przed „innym”, który udało się zaszczepić społeczeństwu politykom Alternatywy, poskutkowało reakcją oddania głosu na „partię spoza układu”, czyli AfD. Najwięcej głosów radykałowie odebrali chadekom – aż 23 tys. Sporo jednak przewędrowało również z SPD i Die Linke. Co ciekawe, Meklemburgia jest landem, do którego rząd federalny skierował bardzo mało, bo zaledwie kilka tysięcy uchodźców, właśnie w obawie przed umocnieniem skrajnej prawicy. Jak się okazuje – islamofobicznym propagandzistów wystarczył jednak miraż „obcego”, by przekonać obywateli, że zagrożenie jest realne.
Mecklenburg-Vorpommern exit poll: SPD 1st (30.5%), AfD 2nd (21%), CDU 3rd (19%). Big defeat in Merkel’s own backyard pic.twitter.com/crN9gjJL6b
— Pawel Swidlicki (@pswidlicki) September 4, 2016
Wynik elekcji do landtagu wstrząsnął niemiecką chadecją. Angela Merkel, która przebywa obecnie na szczycie g20 w Chinach, zapowiedziała, że skomentuje to wydarzenie jeszcze przed powrotem. Komentatorzy zwracają uwagę, że jest to niecodzienne zdarzenie, gdyż zgodnie z niepisanym protokołem niemieckiej polityki, najważniejsze osoby w kraju nie odnoszą się do spraw wewnętrznych podczas wizyt zagranicznych. Najwidoczniej kanclerz uznała, że widmo odpływu elektoratu jej ugrupowania do nienawistnych populistów jest groźniejsze niż przewidywano.
Alternatywa dla Niemiec uzyskała dobre wyniki również w poprzednich wyborach lokalnych, które odbyły się w marcu br. w Badenii-Wirtembergii, Nadrenii-Palatynat i Saksonii-Anhalt. Partia ta powstała na początku 2013 roku. Początkowo była siłą reprezentującą interesy mieszczańskiej klasy średniej. Mając w swoich szeregach przedsiębiorców i profesorów ekonomii skupiała się głównie na postulatach liberalizacji gospodarki, obniżki podatków oraz ograniczeniu transferów socjalnych. Z czasem coraz większe wpływy w partii zaczęła zdobywać frakcja obsesyjnie ksenofobiczna, czego zwieńczeniem było wygranie wewnątrzpartyjnych wyborów na stanowisko przewodniczącego przez Frauke Petry w 2014 roku. Liderzy AfD opowiadają się m.in. za natychmiastowym wstrzymaniem przyjmowania migrantów. Chcą także nadać prawo straży granicznej i policji do strzelania do osób, które nielegalnie przekroczyły granice.