Do usunięcia szczątków gen. Francisco Franco z mauzoleum Doliny Poległych niedaleko Madrytu miało dojść za kilka dni, 10 czerwca, lecz dziś rano nastąpił kolejny zwrot w tej sprawie: Sąd Najwyższy „zawiesił” ekshumację do czasu rozpatrzenia odwołań jego rodziny. Boje sądowe wokół pochówku przywódcy hiszpańskich faszystów trwają już blisko rok i mogą trwać jeszcze drugie tyle. Socjaldemokratyczny rząd Pedro Sancheza nie ma innego wyjścia, jak się z tym pogodzić.
Sanchez zrobił ze sprawy przeniesienia zwłok Franco jeden z priorytetów swego rządu już w czerwcu zeszłego roku, gdy doszedł do władzy. Miała to być jedynie realizacja ustawy z 2007 r. o „pamięci historycznej”, przegłosowana przez parlament za poprzednich rządów jego partii, gdy premierem był Jose Luis Zapatero. Następny premier, prawicowiec Mariano Rajoy, który musiał w końcu odejść po licznych skandalach korupcyjnych, chwalił się, że „nie wydał ani jednego euro” na wprowadzenie w życie ustawy, podczas gdy dla Sancheza i ogółu hiszpańskiej lewicy, „egzaltowane” oddawanie czci faszyście nie wchodzi w grę.
Na grobie Franco w bazylice Doliny Poległych ciągle leżą świeże kwiaty, a pielgrzymki frankistów nie przestają oddawać mu hołdów. Generał dokonał zamachu stanu i wygrał wojnę domową (1936-1939), by niepodzielnie rządzić potem jeszcze 36 lat. Swoje mauzoleum kazał zacząć budować w latach 40. ub. wieku. Budowali je republikańscy więźniowie polityczni, którzy ginęli tysiącami żłobiąc bazylikę w zboczu góry. Pochowano tam 27 tys. żołnierzy Franco i 10 tys. republikanów, których zwłoki zabrano z cmentarzy i masowych grobów bez informowania rodzin, ani identyfikacji. Miało to służyć „pojednaniu narodowemu”, lecz polityczny konflikt trwa do dzisiaj.
Sanchez myślał w zeszłym roku, że usunięcie zwłok Franco odbędzie się szybko i bez problemów, lecz natrafił na sądową partyzantkę spadkobierców dyktatora i opór benedyktynów, którzy zarządzają monumentem. Opór mnichów przełamał Watykan, lecz rodzina nie daje za wygraną. Dzisiejsze postanowienie Sądu Najwyższego odsuwa perspektywę zwycięstwa rządu w tej sprawie, ale też wcale nie przesądza porażki. Prawica oskarża administrację o „rozdzieranie ran” i zapowiada, że jeśli dojdzie do władzy w tym roku (co jest możliwe), o ekshumacji Franco będzie można zapomnieć.