Lewicowy rząd Hiszpanii zrobił kolejny krok, który ma ratować pracowników w czasie pandemii koronawirusa. Przyjęty w piątek dekret zabrania zwalniania z pracy z powodów wywołanych epidemią.
Dekret przyjęty przez rząd Pedro Sancheza, tworzony przez socjaldemokratyczną PSOE i bardziej radykalną koalicję Unidos Podemos, w piątek wprowadza tymczasową poprawkę w prawie pracy. Do tej pory hiszpański kodeks pracy przewidywał pięć sytuacji, w których zwolnienie pracownika było uważane za uzasadnione: niekompetencję zatrudnionego przy wykonywaniu swoich obowiązków, niezdolność pracownika do zaadaptowania się do nowych zadań (po minimum dwóch miesiącach od zmiany warunków pracy), absencję w pracy, zakończenie finansowania określonych zadań ze środków publicznych oraz „siłę wyższą” – ekonomiczne, produkcyjne, organizacyjne i techniczne okoliczności uzasadniające potrzebę redukcji zatrudnienia. Dopóki w Hiszpanii trwa stan alarmowy, ostatnia przesłanka została ograniczona.
Pracodawcy nie będą mogli powoływać się na problemy zapoczątkowane przez epidemię koronawirusa i ograniczenia w poruszaniu się ludzi, jakie wprowadzono w odpowiedzi na nią. Nadal można zwalniać jedynie na podstawie pozostałych przesłanek zapisanych w kodeksie pracy. Jak wyjaśniła minister pracy i ekonomii społecznej Yolanda Diaz, właściciele firm powinni wysyłać pracowników na postojowe (ERTE, Expedientes Temporales de Regulación de Empleo), a nie pozbawiać zatrudnienia i zarobku.
Co się stanie, jeśli pracodawca złamie nowy przepis i mimo wszystko wyrzuci pracowników, powołując się na problemy zapoczątkowane przez koronawirusa? Pracownik będzie mógł odwołać się do sądu, który zdecyduje, czy całkowicie unieważnić zwolnienie, przywracając go do pracy, czy uznać, że doszło do zwolnienia nieuzasadnionego, za które należy się rekompensata (równowartość wynagrodzenia za 33 dni pracy).
Co z firmami, których nie stać na przejście na postojowe? Rząd proponuje im specjalny tryb, byle pracownicy nie stracili dochodu: przedsiębiorstwo w szczególnie poważnych kłopotach będzie mogło zwrócić się o zwolnienie ze składek na ubezpieczenie społeczne, a jeśli zatrudnia ponad 50 osób – o ich zredukowanie do 1/4.
Regulacja ma obowiązywać tak długo, jak w Hiszpanii trwa stan alarmowy. Nie obejmie jednak obywatelek i obywateli, którzy stracili zatrudnienie do 28 marca, a według hiszpańskich związków zawodowych chodzić może nawet o 750 tys. ludzi.
Pandemia koronawirusa w Hiszpanii przybrała alarmujące rozmiary. Według danych z 28 marca stwierdzono ponad 72 tys. zakażeń, blisko 6 tys. zmarło, 12 tys. wróciło do zdrowia. W środę liczba zmarłych podczas epidemii obywatelek i obywateli przekroczyła liczbę ofiar z Chin, dotąd najwyższą. Państwowy system opieki medycznej, który w poprzedniej dekadzie padał ofiarą budżetowych oszczędności, działa z ogromnymi trudnościami. Lekarzom i pielęgniarkom brakuje podstawowych środków ochronnych i odkażających – 15 proc. zakażeń dotyczy właśnie walczących na pierwszej linii pracowników medycznych. Pracownicy medyczni zarzucają władzom, że za późno zaczęły traktować pandemię poważnie i nie zabroniły zgromadzeń politycznych oraz wydarzeń sportowych już w pierwszym tygodniu marca. Połączenie epidemii i gospodarczej zapaści będzie dla Hiszpanii prawdziwą hekatombą.