Hiszpania demonstracyjnie zerwała kontrakt zbrojeniowy z Arabią Saudyjską. To gest lewicowego rządu w odpowiedzi na kolejne doniesienia o zbrodniach wojennych Ar-Rijadu w Jemenie.
Kontrakt na sprzedaż 400 pocisków sterowanych laserowo został zawarty między Madrytem i Ar-Rijadem w 2015 r. Saudyjska monarchia wpłaciła już 10 mln dolarów za część planowanej dostawy broni. Rząd Pedro Sancheza zapowiedział, że zwróci te pieniądze i nie dostarczy pocisków, które dotąd nie trafiły na Półwysep Arabski. Powód? Lewicowy rząd chce pokazać, iż prawa człowieka wspiera nie tylko w deklaracjach i nie zamierza przykładać ręki do kolejnych zbrodni wojennych, jakie Saudowie popełniają podczas interwencji w Jemenie.
#Spain has decided that the #Saudi attacks on #Yemen are so bad they have stopped selling them weapons.
A principled refusal to be complicit in war-crimes. It is long past time for Britain to #StopArmingSaudi.https://t.co/aIFLCF2oM3
— Sam Walton (@SamWalton) 5 września 2018
Hiszpańskie ministerstwo obrony przy okazji potępiło zbrodnie wojenne, wyraźnie nawiązując do wydarzeń z sierpnia, gdy koalicja bombardująca Jemen zaatakowała m.in. szkolny autobus. Ambasada Arabii Saudyjskiej w Madrycie nie skomentowała podjętych decyzji.
Hiszpania zajmuje czwarte miejsce na liście krajów sprzedających Ar-Rijadowi broń. Pierwsze trzy pozycje to od lat USA, Wielka Brytania oraz Francja. Biznes kręci się świetnie – tylko pociski kierowane sprzedane przez amerykańskie koncerny w ubiegłym roku były warte 7 mld dolarów. Żadne z tych państw nie widzi problemu w sposobie wykorzystania sprzedanego uzbrojenia, argumenty ruchów antywojennych działających w każdym z krajów są konsekwentnie ignorowane. Dlatego Amnesty International z tym większą satysfakcją przyjęło ruch Hiszpanów. Obrońcy praw człowieka wzywają teraz Madryt, by zerwał wszystkie kontrakty zbrojeniowe łączące go z saudyjską monarchią. Nadal pozostaje bowiem w mocy podpisana w tym roku umowa dotycząca dostawy okrętów bojowych…