Koniec z nauczaniem tradycyjnych ról kobiet i mężczyzn, koniec przemocy wobec kobiet, koniec żenującej kultury macho – to zadania, które są do wykonania w najbliższym czasie – mówią organizatorki strajku kobiet, który odbędzie się w Hiszpanii 8 marca.
a #woman walks past graffiti reading “Strike. 24 hours” alongside a female gender symbol in #Bilbao, #Spain on March 6, 2018, in reference to a #women only strike called for Thursday’s International #WomensDay … pic.twitter.com/LaLDKlvX9n
— Tamer Yazar (@tameryazar) 7 marca 2018
Zjawisko przemocy ma, według organizatorek, podłoże we wciąż obecnej na Półwyspie Iberyjskim i krajach latynoamerykańskim, kulturze macho. Wizerunek mężczyzny jako zadowolonego z siebie, dumnego zdobywcy, któremu wiele można wybaczyć, łączy się z traktowaniem kobiety jako przedmiotu lub estetycznej ozdoby, ale rzadko równego partnera.
Strajkujące domagają się również realnej równości płac. Przeciętna Hiszpanka zarabia na takim samym stanowisko 15 proc. mniej niż mężczyzna. Poważną bolączką jest też szklany sufit. Co prawda Hiszpanki stanowią aż 58 proc. absolwentów szkół wyższych, ale już zaledwie 28 proc. w managamencie w dużych firmach. Jeszcze cięższa jest sytuacja tych mających niższe kwalifikacje na rynku pracy. To właśnie kobiety są najczęściej zatrudniane na śmieciowych stanowiskach, w niepełnym wymiarze godzinowym, za niskie stawki.
Protest wspierają czołowe polityczki hiszpańskiej lewicy, w tym włodarki dwóch największych miast – Manuela Carmena, burmistrzyni Madrytu oraz Ada Colau, która piastuje najważniejsze stanowisko w barcelońskim ratuszu. „Nadszedł czas, by kobiety zażądały zakończenia męskiej przemocy, dyskryminacji i nierówności płacowych” – napisała katalońska polityczka.
Poparcie dla strajku wyraziły też dwa poważne związki zawodowe: Komisje Robotnicze (CC.OO.) i Powszechny Związek Robotników (UGT), które apelują do swoich członków o przerwanie pracy na dwie godziny i udział w protestach ulicznych.