Przeciwko obecności żywego reliktowi feudalizmu, czyli osoby króla, protestowali członkowie lewicowych ugrupowań podczas inauguracji kadencji parlamentu w Madrycie. Politycy Unidos Podemos nie wstali podczas wejścia Filipa VI na salę plenarną, a niektórzy z nich zaprezentowali koszulki z antymonarchistycznymi hasłami.
Filip VI z pewnością nie będzie wspominał miło wizyty w Kortezach. 71 lewicowych deputowanych zasiadających w łamach parlamentu z ramienia koalicji Unidos Podemos zademonstrowało swoją niechęć do monarchy i poparcie dla ustroju republikańskiego. Kiedy król pojawił się na sali, ze swoich miejsc wstali tylko posłowie prawicy i niektórzy reprezentanci autonomicznych regionów. Lewica oraz część regionalistów solidarnie powstrzymała się od czołobitności. Jeden z posłów zaprezentował flagę nawiązującą do tradycji przedwojennej republiki. Jeden z przywódców związkowych, Diego Camenero miał na sobie t-shirt z napisem „Nie głosowałem za żadnym królem”. Lider Podemos Pablo Iglesias podkreślił, że władza króla nie ma żadnej demokratycznej legitymizacji, w przeciwieństwie do wybranych przez wyborców przedstawicieli w parlamencie.
Pablo Iglesias escribiendo en #Twitter que no saludan al Rey Felipe VI porque están trabajando. Todo bien. pic.twitter.com/c0IgtDO9GU
— Antonio Gaspar (@Vota_Ciudadanos) November 17, 2016
Filip VI zaangażował się w bieżące sprawy polityczne podczas trwającego niemal rok impasu politycznego. W Hiszpanii w ciągu pół roku dwukrotnie odbyły się wybory, które wygrała reakcyjna Partia Ludowa, jednak wynik nie pozwolił jej na rządzenie, nawet przy wsparciu koalicjanta – sponsorowanej przez banki partii Ciudadanos. Król uczestniczył w negocjacjach ze socjaldemokratami z PSOE. Ostatecznie deputowani tego ugrupowania nie zagłosowali przeciwko votum zaufania dla Mariano Rayoja, co pozwoliło liderowi prawicy uformować mniejszościowy rząd.