Site icon Portal informacyjny STRAJK

Holandia: kruchy spokój po gwałtownych protestach przeciw godzinie policyjnej

Starcia z policją, twitter

Bardzo silna obecność policji w holenderskich miastach przeszkodziła nowym rozruchom, po trzech nocach gwałtownych starć manifestantów z siłami porządkowymi, do których doszło nawet w małych miejscowościach. Aresztowano ponad 400 osób. Największe siły skierowano do Amsterdamu, Hagi i Rotterdamu, gdzie według władz może znowu dojść do protestów.

Wprowadzenie w sobotę godziny policyjnej, pierwszy raz od drugiej wojny światowej, spowodowało protesty w skali nie widzianej w Holandii od 40 lat. Oprócz nielegalnych zgromadzeń ulicznych, doszło do rabowania sklepów, popalania samochodów i walk manifestantów z policją. Po obu stronach jest wielu rannych. Rząd ogłosił, że mimo protestów, nie ma zamiaru odwoływać godziny policyjnej, prezentowanej jako środek walki z epidemią. Premier Mark Rutte wezwał do zakończenia „kryminalnej przemocy” i zapewnił, że „99 proc.” Holendrów popiera obostrzenia antykowidowe.

Minister finansów Wopke Hoekstra zasugerował jednocześnie, że to nie Holendrzy wyszli na ulice, lecz ludność pochodzenia imigracyjnego – „szumowiny”. Tymczasem stanowili oni margines uczestników buntu. W Urk to lokalni protestanci podpalili ośrodek testowania na obecność wirusa, ci sami, którzy podnieśli bunt w październiku, kiedy rząd ograniczył liczbę wiernych w kościołach do 30. To samo w Enschende, gdzie podpalono szpital i w wielu innych miastach. W Eindhoven policjanci zostali zaatakowani nożami, zanim rozruchy objęły też dzielnice imigranckie.

Najgorzej było w Rotterdamie, gdzie walki protestujących z policją przybrały szczególnie gwałtowny charakter. Według lokalnych socjologów, bunt objął głównie ludność słabo uposażoną, robotniczą, żyjącą na peryferiach. Partie skrajnej prawicy potępiły rozruchy, ale potępiają też godzinę policyjną, zyskując w sondażach przed wyborami parlamentarnymi w marcu. Do podobnych protestów dochodzi też w Danii, Hiszpanii, we Włoszech, Izraelu i Libanie.

Exit mobile version