We Wrocławiu komornik chciał pozbawić dachu nad głową parę 80-letnich staruszków. Mieszkali w czymś, czego w dzisiejszej Polsce już nie przewidziano – w tzw. mieszkaniu zakładowym, w kamienicy, której właścicielem najpierw była państwowa spółka. Później budynek przechodził z rąk do rąk, aż w końcu trafił do Kazimierza B. Kazimierz B. zadłużył kamienicę, poszła ona na licytację. Nowy właściciel nabył mieszkanie wraz z lokatorami. Postanowił ich wykurzyć. Nasłał na staruszków komornika. Wbrew temu, co twierdzi windykator, starsi państwo mieli legalną umowę najmu i wcale nie „mieszkali tam grzecznościowo”. Sprawa jest w prokuraturze.
W Lublinie po dwóch latach udało się postawić przed sądem komornika, który tak niefrasobliwie prowadził eksmisję, że zapomniał zrobić spisu wynoszonych z mieszkania przedmiotów. W efekcie gdzieś zaginęły meble, porcelana i obrazy eksmitowanego. Komornik pracował spokojnie dalej od 2014 – dopiero w styczniu tego roku Zbigniew Ziobro zawiesił go w wykonywaniu obowiązków.
Samotnej matce z Teofilowa komornik zajął tysiąc złotych becikowego. I chociaż kobieta udowodniła, że pieniądze dostała z Centrum Świadczeń Socjalnych, to w kancelarii rozłożono ręce. Pieniądze są nie do odzyskania, już trafiły do wierzyciela. Bank działał zgodnie z prawem, komornik też, winnych nie ma. I nie ma kasy.
To tylko kilka wybranych historii z ostatniego miesiąca. Czy w tym kontekście dziwią Was zdarzenia z Łodzi, gdzie ktoś ostrzelał w nocy okna kancelarii komorniczych przy Alei Kościuszki? Prof. Widacki na łamach „Dziennika Łódzkiego” przekonuje, że komornicy „to nie jest zło narzucone przez zaborcę, on działa właśnie w imieniu obywateli, bo egzekwuje prawomocne wyroki”. Podobnie mówi Andrzej Rittman z Krajowej Izby Komorniczej, oskarżając obecną władzę o populizm. Obaj mają rację w jednym – że Zbigniew Ziobro, wprowadzając surowe zmiany w ustawie o komornikach, rzeczywiście kierował się kilkoma nagłośnionymi przypadkami z mediów. Sęk w tym, że urzędnicy często reagują dopiero wtedy, kiedy w sprawę włączą się dociekliwe pismaki. Błąd Zbigniewa Ziobry polega na tym, że nie zdecydował się upaństwowić komorników – nadal mogą działać na zasadach rynkowych, choć w ograniczonym zakresie. Gdyby jednak byli pracownikami sądów na etatach, uzasadnione byłyby stwierdzenia o tym, że są funkcjonariuszami działającymi w imieniu prawa. Nie mylić ze sprawiedliwością.