W klubie gejowskim na Florydzie doszło do strzelaniny, w wyniku której zmarło 50 osób a 53 zostały ranne.
CBS News, Washington Post i NBC News potwierdziły, że sprawcą wydarzeń był Amerykanin Omar Mateen. Jego rodzice pochodzą z Afganistanu, co wzbudziło w policji podejrzenia, że Mateen dokonał aktu terrorystycznego. Ojciec zaprzeczał sugestiom, jakoby miał jego syn miał być islamskim ekstremistą, przeprosił za działania swojego syna i przyznał, że widział go, jak kilka miesięcy wcześniej uniósł się złością na widok pary całujących się gejów. Rzecznik FBI i szeryf hrabstwa Orange ostatecznie zakwalifikowali jednak strzelaninę w Orlando za „akt krajowego terroryzmu”.
Do tragedii doszło w klubie dla gejów Pulse w mieście Orlando, w którym mogło przebywać nawet kilkaset osób. Napastnik miał najpierw strzelić do ochroniarza klubu, a następnie wejść do środka i wziąć zakładników.
– Ok. godz. 2 (godz. 8 czasu polskiego) ktoś zaczął strzelać. Ludzie padli na ziemię. (…) Przypuszczam, że napastnik strzelał w powietrze. (…) Nastąpiła krótka przerwa, niektórzy z nas mogli wstać i wybiec tylnym wyjściem – relacjonował w telewizji Sky News świadek wydarzeń, Ricardo Negron.
Omar Mateen zginął dzisiaj rano z rąk funkcjonariusza jednostki specjalnej SWAT w trakcie policyjnej akcji ratowniczej.
W odległości zaledwie niecałych 5 km od klubu Pulse, w sali koncertowej The Plaza Live w zeszłym tygodniu zginęła 22-letnia amerykańska wokalistka, Christina Grimmie, znana między innymi z udziału w programie telewizyjnym „The Voice”. Kobieta zmarła w wyniku poniesionych obrażeń, jej zabójca natomiast popełnił samobójstwo. Według lokalnej policji wydarzenia nie były ze sobą powiązane.
Po wezwaniu policji do oddawania krwi dla rannych, pod szpitalem zgromadziło się ponad 600 chętnych osób. Wydarzenia w Orlando zapisały się w historii USA jako strzelanina z największą liczbą ofiar. Druga miała miejsce w Virginii w 2007 roku. W jej wyniku śmierć poniosły 32 osoby a 17 zostało rannych.