TVN24 podał sensacyjną wiadomość: dziennikarze ustalili, że Piotr Jenoch do końca miesiąca ma podać się do dymisji, a 25 stycznia ma zostać przedstawionych 3 kandydatów na jego miejsce.
Poszło o styczniowy odstrzał dzików, który zbulwersował opinię publiczną, a od którego odcina się teraz minister Kowalczyk. TVN24 dowiedziało się, że minister zaplanował decyzję Jenocha, ale do szefa PZŁ dotarła już wcześniej wiadomość o zamiarach Kowalczyka – i w ostatnią środę sam zrezygnował ze swojej funkcji.
– Jak zrobił się raban w mediach, to nikt nie chciał brać odpowiedzialności za masakrę dzików. Kowalczyk zaczął zaprzeczać, że zgodził się na ten pomysł i potrzebował kozła ofiarnego – powiedział informator TVN24.
A kto wpadł tak naprawdę na pomysł styczniowych odstrzałów? Główny Inspektorat Weterynarii – ale tylko na terenach dotkniętych ASF. Natomiast na spotkaniach 4 i 20 grudnia grupa robocza do walki z ASF, złożona m.in. z przedstawicieli PZŁ i GIW przy udziale Sławomira Izdebskiegooraz Jana Krzysztofa Ardanowskiego przedstawiła rozszerzony plan odstrzałów (Piotr Jenoch nie uczestniczył w tych spotkaniach). Natomiast był już na kolejnym – 28 grudnia, wówczas ten plan „przyklepano” i minister go nie zatrzymywał (stanęło na tym, że strzelać będą w województwach pomorskim, warmińsko-mazurskim, podlaskim, mazowieckim, lubelskim, łódzkim, świętokrzyskim i podkarpackim). Lawina wydarzeń ruszyła. Niektórzy nadgorliwi łowczy okręgowi zaczęli wysyłać do kół łowieckich pisma na temat tego, że styczniowe odstrzały są obowiązkowe i za odmowę udziału przewidziano kary. Część myśliwych przyjęła to jednak bardzo źle i tym bardziej w środowisku zawrzało. Niektórzy postanowili zbojkotować polowania.
„Zmuszanie myśliwych do uczestnictwa w tym działaniu to też droga do trwałego niszczenia prawdziwego oblicza polskiego łowiectwa i skazywanie go w przyszłości na banicję społeczną. Użycie myśliwych jako formacji egzekucyjnych jest głęboko poniżające” – napisał w oświadczeniu warszawski Klub Św. Huberta.
9 stycznia Kowalczyk zadeklarował na konferencji prasowej, że polowania „odbędą się tylko w województwach warmińsko-mazurskim, mazowieckim i lubelskim” i że doszło do nadinterpretacji jego słów przez niektórych łowczych okręgowych. Zarząd PZŁ natomiast odcina się od planu przyjętego 28 grudnia. Twierdzi, że nie poczuwa się do jego autorstwa. Faktem jest jednak, że przedstawiciele PZŁ brali udział z jego przygotowywaniu, jednak głowa łowczego krajowego rzeczywiście – na to wygląda – poleci nie do końca zasłużenie.