Site icon Portal informacyjny STRAJK

Horror, czy komedia? W Głogowie karty do korespondencyjnego głosowania leżą na ulicach

Źródło: Twitter

Kogo bierze śmiech pusty, a komu zbiera się na facepalm? To już chyba jedyne emocje, jakie generować mogą u obywateli o minimum przytomności i inteligencji słowa „wybory prezydenckie”. Do dewastacji prawa, wycieku kart do głosowania sprzed kilku dni, teraz dołożyć można jeszcze jeden żałosny incydent.

Portal TVN24 informuje, iż arkusze wyglądające niczym karty do głosowania, na jakich oddawane mają być głosy w zbliżających się „wyborach” korespondencyjnych leżą porzucone na jednej z ulic w Głogowie na Dolnym Śląsku, czasem niesie je wiatr. Sprawę bada policja, jej funkcjonariusze zostali sfotografowani jak „gonią” i „aresztują” fruwające papiery.

Według dziennikarzy TVN24 porozrzucane karty mieszkańcy zauważyli już wczoraj (niedziela, 3 maja) wieczorem. Portalowi myglogow.pl przytacza wypowiedź kobiety, której zdawało się, ze względu na obecność czerwonego paska na dokumentach, są to zagubione świadectwa szkolne. Inni myśleli, że to po prostu „jakieś śmieci”. Po prawdzie – jeśli nawet to są prawdziwe karty do głosowania, to określenie to jest i tak nader właściwe.

Na fruwających i leżących w Głogowie kartach znajduje się wyraźny napis: „Karta do głosowania w wyborach Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w 2020 r.”, jest też lista kandydatów, na których będzie można oddać głos. Pod nazwiskami umieszczono czerwoną pieczęć z orłem i napisem „wybory prezydenckie I tura”. W dolnej części zamieszczono także instrukcję oddania prawidłowego, ważnego głosu.

Karty zdają się wyglądać dokładnie jak te, które wyciekły z jednej z firm kompletujących pakiety wyborcze. Sprawę bada policja, która będzie musiała zrobić sobie chwilą przerwę w ściganiu rowerzystów i biegaczy. Podinspektor Bogdan Kaleta z policji w Głogowie cytowany przez portal TVN24 powiedział, że świstki te „zostały zebrane i zabezpieczone. Na miejscu funkcjonariusze sporządzili dokumentację i będą teraz wyjaśniać okoliczności tej sprawy”.

Ciekawe, czy zdążą coś wyjaśnić przed 10 maja.

Jakby tego było mało gruchnęła też wiadomość z Łodzi. Sanepid potwierdził, że w firmie kompletującej pakiety wyborcze doszło do zakażenia koronawirusem. Informację taką pozyskać miał senator Platformy Obywatelskiej, który wysłał list do Łódzkiego Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego z pytaniem, czy wśród pracowników piotrkowskiej firmy EDC Expert Direct Communication ujawniono zakażenie koronawirusem. Okazało się, że tak właśnie jest. Nosiciel wirusa został hospitalizowany, a osoby, które miały z nim kontakt poddano kwarantannie. Te informacje pojawiły się w serwisie TVN24 już pierwszego maja. Dziś przypomina o tym Gazeta Wyborcza. Warto nadmienić, że o firmie tej, która jest podwykonawcą Poczty Polskiej, stało się głośno kilka dni temu, gdy jeden z egzotycznych kandydatów na prezydenta, niejaki Stanisław Żółtek, w czasie konferencji prasowej pokazał kartę do głosowania; dziennikarzom objaśniał, że dostał ją od pracownika drukarni w Wieliczce, gdzie usługę tę zamówiła właśnie EDC Expert Direct Communication.

Exit mobile version