Głodzenie, dręczenie i mordowanie zwierząt. Zastraszanie i zwalnianie związkowców. Taki obraz działalności dyrektora poznańskiego ogrodu zoologicznego wyłania się z opowieści zrzeszonych w „Solidarności” pracowników. Możliwe, że zarządca zostanie zwolniony ze stanowiska.
Aleksander Niweliński został mianowany dyrektorem Starego ZOO w październiku ubiegłego roku. Zdaniem Radosława Nowaczyka, pielęgniarza zoologicznego i członka „Solidarności”, od tego czasu pracownicy są zmuszani do uśmiercania zwierząt, a ci, którzy odmawiają, są zastraszani i poniżani. Jako przykład podaje sprawę zabicia 35 żółwi czerwonolicych, które znajdowały się w stanie hibernacji, a przez władze ZOO zostały uznane za chore i przeznaczone do eutanazji. – Powiedział, że w schroniskach dla zwierząt też się tak robi. Zabite zostały zdrowe żółwie. Były zahibernowane, więc nie można było ocenić ich stanu zdrowia. Powiedziano nam, że trafią do zamrażarek – stwierdził Nowaczyk. To, że zabicie żółwi było nieuzasadnione, potwierdza Jarosław Przybylski, weterynarz z doświadczeniem pięciu lat pracy w poznańskim ZOO. – To błąd w sztuce lekarskiej – tłumaczy.
Według Piotra Arndta z „Solidarności” dyrektor Niweliński nakazał również odstrzelenie pięciu bezdomnych kotów, które zostały wcześniej schwytane przez pracowników oraz doprowadził do śmierci głodowej trzech z pięciu mundżaków (rodzaj niewielkich indyjskich jeleni), zabraniając pracownikom karmić tych zwierzęta owocami oraz drastycznie zmniejszając im porcje granulatu odżywczego. – Głodne mundżaki zaczęły jeść cisy, które rosną przy wybiegu. I otruły się. Gdy dostawały normalną ilość pokarmu, nie skubały tych cisów. Kiedy mundżaki zdechły, dyrektor kazał wykopać wszystkie cisy – mówił Arndt.
Pracownicy, którzy mieli odwagę stanąć w obronie dręczonych zwierząt byli zastraszani i wyrzucani z pracy. – Z 22 związkowców zostało osiem osób – wylicza Piotr Arndt. Personel ogrodu zoologicznego skarży się również na nieprawidłowości w rozliczaniu nadgodzin. – Od czasu kiedy rządzi Niweliński nie możemy odbierać sobie tych godzin w postaci czasu wolnego, co wcześniej było normą – skarży się jeden z pracowników.
W ostatni piątek grupa związkowców z „S” złożyła skargę na działalność dyrektora w Urzędzie Miasta. – Z panem dyrektorem powinniśmy się rozstać od razu. W zoo krzywda dzieje się i ludziom, i zwierzętom – mówi Katarzyna Kretkowska z SLD. Ostateczna decyzja należy jednak do odpowiedzialnego za ZOO wiceprezydenta Arkadiusza Stasicy. – Nie o wszystkich tych zarzutach wiedziałem. Przyjrzę się temu. W najbliższych dniach zapadną w tej sprawie decyzje. Biorę pod uwagę rozwiązanie umowy z dyrektorem – zapowiada Stasica.