Maria Cernat, rumuńska lewicowa aktywistka, działaczka na rzecz praw kobiet, doktora nauk społecznych w rozmowie z Portalem Strajk przedstawia obecną sytuację w Rumunii przez pryzmat potwornej zbrodni na nastoletniej dziewczynie z Caracal – miasta położonego w południowej części kraju – która została brutalnie zgwałcona i zamordowana przy niemal zupełnej bierności władz i instytucji.
Co dokładnie wydarzyło się w Caracal?
To skandaliczna i wstrząsająca historia, niestety niezwykle charakterystyczna dla współczesnej Rumunii.
25 lipca 15-letnia Alexandra Măceşanu wyszła z domu, by pojechać do nieco większego ośrodka miejskiego położonego w pobliżu, gdzie pobierała regularnie korepetycje. Nie miała szans skorzystać z transportu zbiorowego, gdyż ten, przy walnym udziale władz centralnych, uległ w Rumunii faktycznej likwidacji. Rząd faktycznie zadekretował, iż trasy niedochodowe nie muszą być obsługiwane przez prywatne firmy, więc mieszkańcy niewielkich miejscowości zdani są wyłącznie na transport przypadkowy, by nie rzec dziki. Rynek bardzo szybko „odpowiedział” na nowe warunki – eksplodowała sieć zupełnie nielicencjonowanych i niekontrolowanych przewozów typu taksówkowego. Ofiarą tego właśnie chorego systemu padła Măceşanu.
Jedną z osób, która w okolicy zamieszkania tej dziewczyny dostarczała „dzikie” usługi transportowe był 57-letni mechanik samochodowy Gheorghe Dincă. Zamiast jednak dowieźć Alexandrę na miejsce, wywiózł ją do swojego domu w Caracal. Porwał ją, zgwałcił, w końcu zamordował.
Od razu nasuwa się pytanie: co zrobiła policja? Gdzie byli rodzice ofiary?
Zaniepokojony ojciec powiadomił policję stosunkowo szybko. Zetknął się jednak z idiotyczną reakcją. Funkcjonariusze powiedzieli tylko, że to na pewno drobiazg i że jutro jego córka wróci do domu, pewnie ze swoim chłopakiem, bo nastolatki tak postępują. Już samo to jest wstrząsające, ale to dopiero początek historii.
Nieco później pod numer 112 zadzwoniła sama Măceşanu, w błagalnym i panicznym tonie prosząc o natychmiastową interwencję. Tłumaczyła funkcjonariuszowi z którym rozmawiała, że jest gwałcona i torturowana, telefonowała w rozpaczy kilkukrotnie. Osoba, która powinna była odebrać zgłoszenie i zareagować natychmiast nie tylko nie zrobiła tego, co do niej należy, lecz jeszcze pouczyła, za którymś telefonem, żeby dziewczyna przestała im co chwilę zawracać głowę i zajmować linię, bo inni ludzie też mają jakieś sprawy do zgłoszenia.
Nie doszło w ogóle do żadnej interwencji?
Doszło, owszem, jak się zdaje – dzięki naleganiom ojca Alexandry. Policja podjęła jakieś poszukiwania, ale nie była w stanie namierzyć sygnału telefonu, z którego dzwoniła nastolatka. Wraz z jej ojcem funkcjonariusze odwiedzili kilka adresów, gdzie oczywiście ofiary nie znaleźli. W trakcie trwania tych czynności cały czas tłumaczyli temu człowiekowi, że bez sensu zawraca im głowę i że dzieci, zwłaszcza dziewczynki, teraz takie są – rozpuszczone, poszukujące łatwych przyjemności itd. W pewnym momencie do tych działań włączył się też prokurator.
Gdy w końcu podejrzenia padły na faktycznego porywacza, a później zabójcę, zupełnie niezależnie od poszukiwań, które patrol policyjny prowadził w asyście ojca Alexandry, ten także zastosował obstrukcję odmawiając wydania nakazu przeszukania nieruchomości, w której – jak się później okazało – ofiara faktycznie się znajdowała. Patrol policji musiał, w interpretacji prokuratora, czekać do szóstej rano następnego dnia, aby móc przeprowadzić tego typu interwencję. To oczywiście nieprawda, bo żaden nakaz nie jest potrzebny w wypadku konieczności ratowania czyjegoś zdrowia lub życia, ale stało się tak jak się stało – całą noc policjanci czaili się przed wejściem do domu. W tym czasie Alexandra była torturowana i gwałcona, aż w końcu zamordowana. Mało tego, służby dały czas mordercy, by rozpuścił ciało swojej ofiary w beczce kwasu. Funkcjonariusze zabezpieczyć mogli jedynie resztki zwłok, głównie kości, i zidentyfikować je dzięki badaniu DNA.
Horror Alexandry Măceşanu trwał 19 godzin. W tym czasie policja nie tylko odmówiła wykonania swoich elementarnych obowiązków, ale wielokrotnie upokorzyła ofiarę w ostatnich godzinach jej życia każąc jej nie zajmować linii 112 oraz jej ojca, któremu funkcjonariusze cały czas marudzili, jak to jego córka na pewno jest z kimś w łóżku, a on niepotrzebnie zawraca im głowę.
To jakiś niewyobrażalny skandal! Co się stało po tym, jak sprawa wyszła na jaw?
Najpierw należałoby zadać pytanie, dlaczego w ogóle wyszła na jaw. Otóż okazało się, że krewnym ofiary jest niejaki Alexandru Cumpănaşu. Jest to człowiek uznawany za eksperta w kwestii walki z korupcją, co jest w rumuńskiej polityce swoistą obsesją. W związku z tym traktowany jest także jako prominent tzw. społeczeństwa obywatelskiego, poza tym wiadomo, że pozostawał w jakiejś zażyłości z byłym ministrem spraw wewnętrznych Gabrielem Opreią. Dzięki jego pozycji sprawa przebiła się błyskawicznie do mediów, które, o dziwo, zareagowały autentycznym oburzeniem, a dziennikarze rozpoczęli drobiazgową obserwację dalszych poczynań władzy. Rozpoczęło się też śledztwo, w które zamieszana jest nawet parlamentarna komisja.
W ciągu dosłownie jednej doby od publikacji w mediach i w sieciach społecznościowych rumuńskie społeczeństwo wprawiono w stan totalnego szoku i osłupienia.
To rzeczywiście przerażająca zbrodnia i jakieś koszmarne, gigantyczne – użyję tego słowa choć wydaje mi się nie na miejscu – zaniedbania po stronie policji. Dlaczego jednak twierdzisz, że te okoliczności najlepiej odzwierciedlają obecną sytuację w Rumunii?
Dlatego, że niczym w soczewce skupiają wszystkie patologie obecnego systemu – neoliberalnego kapitalizmu, który po prostu pożera nasze społeczeństwo. Ten brutalny incydent jest bardzo symboliczny na niemal każdym poziomie. Ujawnia w sposób wręcz laboratoryjny, jak kwestie klasowe i genderowe funkcjonują symbiotycznie w sieci rynkowo-liberalnej opresji.
Zacznijmy od tego, że Alexandra pochodziła z biednej rodziny i biednego regionu. Gdyby uprowadzone zostało dziecko z jakiejś zamożnej dzielnicy Bukaresztu, albo córka jakiegoś urzędnika samorządowego reakcja policji byłaby zupełnie inna. Ale nie poprzestawajmy tylko na tym! Tak robi właśnie prawica i szuka natychmiastowych populistycznych odpowiedzi – niech polecą głowy, podwyższmy kary itd. Zaraz, zaraz!
Po pierwsze, zadajmy sobie pytanie dlaczego ofiara trafiła w ręce oprawcy i dlaczego ten drugi czuł się tak pewnie? Otóż dlatego, że transport publiczny został zderegulowany i faktycznie zniszczony. W związku z tym ubodzy mieszkańcy takich miejscowości jak Caracal są po prostu zdani na łaskę i niełaskę takich kierowców. Wskutek idiotycznych działań władzy, niszczenia publicznego systemu transportu i ulegania neoliberalnym maniom rynkowo-deregulacyjnym nie tylko doprowadzono do sytuacji, która jest niewygodą dla całych rzesz ludzi, ale stworzono okazję dla przestępców. Czy trzeba jeszcze prosić o jakiś bardziej czytelny dowód na patologię neoliberalnych rozwiązań i schematów? Zbrodnia z Caracal jest przykładem tego jak neoliberalizm nie tylko rozbija różne grupy społeczne, ale po prostu zabija.
Ale to tylko jeden aspekt. Kolejnym jest to, że osoby biedne są ostentacyjnie lekceważone przez aparat państwowy. Instytucje i służby w naszym państwie istnieją tylko po to by służyć bogatym i uprzywilejowanym. Zresztą, szczerze mówiąc, i tak przypadek Alexandry Măceşanu, w ogóle mógł zyskać rozgłos, bo ona była białą, etniczną Rumunką. Gdyby była Romką, pies z kulawą nogą by się nie obejrzał za jej zniknięciem.
Policja, jak i cały aparat państwa, jest zorientowany nie tylko klasowo. Jest też mizoginiczny i rasistowski. Każdy, kto myśli racjonalnie dostrzeże w tych okolicznościach ewidentny antykobiecy i klasowy aspekt. Zbrodnia zyskuje rozgłos dzięki temu, że „można” o krzywdzie białej, etnicznej Rumunki pisać, plus jest mężczyzna o stosunkowo wysokiej społecznej pozycji, który „popycha” sprawę w mediach i w przestrzeni publicznej.
Ale to jest takie powszechne?
No pewnie! Rumunia jest pierwsza we wszystkich rankingach handlu i przemytu ludzi. Raczej nie przez przypadek…
To po pierwsze, po drugie – dosłownie kilka dni po tym morderstwie, z którego dotychczas społeczeństwo się nie otrząsnęło, na ulicach Bukaresztu grupa przechodniów zobaczyła zabłąkaną dziewczynkę w stanie kompletnego szoku, nogi miała obficie pokryte krwią. Nie trzeba być sądowym ekspertem, żeby ogarnąć z miejsca, że najprawdopodobniej została poddana brutalnej przemocy w seksualnym kontekście. Policji znowu by się upiekło, gdyby nie fakt powszechnego oburzenia przypadkiem z Caracal. Wezwana na miejsce policja rutynowo zaczęła podchodzić do ofiary i do sprawy – czyli z pełnym lekceważeniem. Tym razem jednak ludzie wyjęli smartfony i zaczęli nagrywać skandaliczną interwencję.
Co się okazało? Otóż to, że dziecko jest sierotą pod opieką lokalnego domu opieki. Dyrektor zawiadujący placówką natychmiast oznajmił, że podopieczna opuściła ośrodek na własne życzenie, a on sam i pedagodzy cały czas powtarzają, żeby nie włóczyć się po podejrzanych okolicach. To jest po prostu potężny ideologiczno-kulturowy syf! To się dzieje cały czas! Wszędzie dookoła. A my poznajemy tylko pojedyncze przypadki, które są wstrząsające, straszne, przerażające! A to tylko przypadki, które jakoś nie przelecą przez neoliberalne sito.
Dobrze, zgoda, ale oprócz państwa są jeszcze małe wspólnoty – rodzina, przyjaciele…
Ale o czym ty mówisz?! Jakie społeczności? Najpierw właśnie one zostały rozbite. Co dziś jest najbardziej prestiżowe dla rumuńskiej rodziny? Żeby miała kogoś, kto pracuje zagranicą. To jest traktowane jako super sprawa! Jak wygląda taka „wspólnota”, jakby niektórzy powiedzieli „tradycyjna”? Zwłaszcza w małym mieście – wygląda potwornie.
Jeśli jesteś biedną, a na dodatek atrakcyjną (tak jak Alexandra) kobietą urodzoną w niewielkiej miejscowości, to jesteś skazana na piekło przemocy. Twoja matka wyjeżdża, ojciec nie umie się tobą zająć, bo nikt go tego nie nauczył, skazana jesteś na łaskę i niełaskę krewnych, którzy mają swoje problemy, bo też są biedni. I dość, żeby tatuś na przykład nadużywał alkoholu, a wujek wykorzystywał seksualnie. I do kogo się zwrócisz o pomoc? Może na policję zadzwonisz?!
Nie masz wyjścia – jesteś w pułapce, w pułapce obecnego systemu. Neoliberalizm, patriarchat, mizoginia to po prostu przepis społeczno-kulturową katastrofę.
Dlatego do białej gorączki doprowadza mnie pieprzenie liberalnych feministek, które upierają się, że praca seksualna jest samodzielnym wyborem wyzwolonych kobiet i do czego nie wolno zgłaszać zastrzeżeń. To przecież jakaś horrendalna bzdura. Rumunia jest pierwsza w statystykach handlu kobietami i czynienia z nich niewolnic seksualnych, bo mamy tu taki wysoki poziom emancypacji?!
To nie jest żaden „wybór” tylko wynik strukturalnej opresji, która dotyka oczywiście wszystkich poza najzamożniejszymi, ale najbardziej i najbrutalniej traktuje biedne kobiety. Horror z Caracal to dzisiejsza Rumunia w pigułce.
Może coś się teraz zmieni?
Coś na pewno. Na pewno wyczulenie na sprawy przemocy wobec kobiet się zwiększa, to jest widoczne. Na pewno temat będzie bardziej obecny w mediach, także dzięki temu, że swoje historie odważyły się ujawnić kolejne ofiary. Masowa świadomość problemu również się zwiększa i trend ten na razie wygląda na stosunkowo utrwalony.
Można powiedzieć, że to tylko tyle i aż tyle. Według mojej oceny na więcej nie możemy liczyć. Politycznie temat został zagospodarowany przez prawicowe populistyczne klisze o tym, jak to trzeba karać bardziej surowo za gwałt oraz zwolnić tego czy innego policjanta lub prokuratora. Oczywiście, jest to typowy prawicowy populizm, obliczony na zaspokojenie emocji i frustracji.
Żadne zwiększenie kary niczego tu nie załatwi, kara, aby była skutecznym środkiem odstraszającym musi być nieuchronna. A to nastąpi, gdy policja i służby zaczną traktować poważnie ten problem i swoją służbę. Jedna z agencji wywiadu, która powinna była ustalić, skąd Alexandra wykonywała połączenia telefoniczne na 112 nie mogła tego zrobić, bo ma problem z prywatnym podwykonawcą, który dostarcza im oprogramowanie służące do takich czynności. A przecież nawet ja, ze współpracy z europejskimi organizacjami, wiem, że taki software jest dostępny w UE za darmo i że dysponują nim nawet niektóre organizacje pozarządowe. Takich spraw nie załatwi nam zmiana przepisów karnych. Ten system po prostu nie działa.