Zbliża się kryzys, a polski rząd jest na niego kompletnie nieprzygotowany, choć od kilku miesięcy mamy do czynienia z jasnymi sygnałami dotyczącymi pogarszającej się sytuacji na polskim rynku pracy, spadku dynamiki PKB, spadku inwestycji, spadku konsumpcji, spadku dynamiki wzrostu płac. Na dodatek niepokój związany z rozpowszechniającym się koronawirusem najprawdopodobniej doprowadzi do spadku międzynarodowej wymiany handlowej i może skutkować pogorszeniem się sytuacji gospodarczej w skali ogólnoświatowej.
W tej sytuacji rząd powinien przedstawić instrumenty antykryzysowe. Niestety dziś już można powiedzieć, że rząd zmarnował okres dobrej koniunktury i nie polepszył jakości usług publicznych, nie zwiększył znacząco wydatków na służbę zdrowia, nie poprawił też sytuacji pracowników sfery budżetowej i samorządowej, nie zmniejszył liczby umów niestandardowych ani nie ograniczył skali łamania praw pracowniczych. Jakość dialogu społecznego uległa znaczącemu pogorszeniu. Partnerzy społeczni nie są informowani o planowanych działaniach rządu, a ważne ustawy są przygotowywane pospiesznie i bez konsultacji. Związki zawodowe zostały wręcz osłabione, ponieważ rząd nie konsultuje z nimi żadnych istotnych decyzji.
Jeżeli w najbliższych miesiącach dojdzie do dalszego pogorszenia wskaźników ekonomicznych, wówczas może to boleśnie odbić się na warunkach życia ludności. Za rządów Prawa i Sprawiedliwości zwiększył się bowiem w budżecie odsetek wydatków stałych, co sprawia, że władza będzie miała bardzo ograniczone możliwości działania w sytuacji kryzysowej. Uruchomiono kosztowne programy pieniężne takie jak Rodzina 500+ czy 300+, tuż przed wyborami ma być wypłacona trzynastą emeryturę, a nie zapewniono nowych źródeł wpływów do budżetu. Gdy dojdzie do załamania, rząd będzie musiał dokonywać cięć. Na pewno więc pewnie ofiarami oszczędności znowu będą grupy uznawane za gorszego sortu jak nauczyciele, pracownicy socjalni czy pracownicy wymiaru sprawiedliwości.
W tym kontekście warto byłoby się dowiedzieć, skąd rząd zamierza ściągnąć środki budżetowe i czy zamierza podnieść podatki, a jeśli tak, to jakie, oraz czy są planowane cięcia budżetowe, a jeżeli tak, to na jakim polu.
Pierwszym narzucającym się rozwiązaniem jest rezygnacja z wielkich i kosztochłonnych planów rządu związanych z zakupem drogiego sprzętu wojskowego ze Stanów Zjednoczonych czy z budową Centralnego Portu Komunikacyjnego. Słuchając deklaracji PiS-owskich liderów, wydaje się jednak, że nic na to nie wskazuje. Polska będzie dalej umacniać model państwa o niskiej jakości usług publicznych, ze śmieciowym rynkiem pracy i archaicznej strukturze gospodarki. Państwo będzie zaś ograniczać swoją działalność do świadczeń pieniężnych dla elektoratu partii rządzącej i pompowania środków w realizację groteskowych snów o uczynieniu Polski mocarstwem. To mało optymistyczny scenariusz, ale stanowi on wyzwanie dla środowisk pracowniczych. Przy pogarszającej się jakości usług i niskich płacach w służbie zdrowia, szkolnictwie, wymiarze sprawiedliwości, pomocy społecznej, pojawia się w miejsce na skoordynowane, masowe protesty. To najlepszy moment, aby pożegnać się z rządami „dobrej zmiany”.