Site icon Portal informacyjny STRAJK

Ile lewicy jest w Lewicy?

Włodzimierz Czarzasty, szef SLD/youtube.com

To, że pachnące totalną kompromitacją z lat 2001-2005 liberalne SLD przyjmuje skrót Lewica, nie czyni z mariażu SLD, Wiosny i Razem ugrupowania lewicowego. Po nadspodziewanie dobrym starcie, trzej tenorzy złapali zadyszkę. Teraz w kwestiach społecznych, takich jak jakość życia niepełnosprawnych, równouprawnienie w miejscu pracy, umowy śmieciowe, służba zdrowia, edukacja, nawet nie piszczą sopranem. To bardzo zły sygnał dla masy ludzi wyczekujących lewicy niczym wody na pustyni.

Polacy są spragnieni bliskiej problemom zwykłych ludzi, autentycznej lewicy – to pokazuje 12 proc. poparcia na starcie dla inicjatywy SLD, Wiosny i Razem. Brak lewicy na polskiej scenie politycznej sprawił, że machina propagandowa PiSu przedstawia liberalne PO i Grzegorza Schetynę właśnie jako lewicę. Żeby ustrzec się błędów i wypaczeń przeszłości, warto pamiętać, dlaczego SLD tak długo nic nie znaczyło w parlamencie, aż z niego wyleciało. Praprzyczyną były liberalne reformy rządu Leszka Millera, które zwiększyły rozwarstwienie społeczne. Zamiast dbać o najsłabszych, woziło się wtedy pudła wypchane dolarami za organizację tajnych więzień CIA w Polsce. Rządy SLD charakteryzowała jeszcze jedna bardzo istotna przywara, a mianowicie kompletny brak zainteresowania problemami ludzi, którzy byli naturalnym zapleczem elektoratu lewicy. Pracownicy, niepełnosprawni, samotne matki, mniejszości nieheteronormatywne i wiele innych grup społecznych wypchniętych poza margines egzystencji, SLD olało kompletnie. Przypominam o tym, ponieważ SLD w ogóle nie wyciągnęło wniosków z przeszłości.

Bycie lewicowcem nie polega na ślizganiu się po sondażowych słupkach pana Czarzastego, który jeszcze nie jest posłem, a już ma głęboko w dupie osoby niepełnosprawne i ich problemy. Naprawdę, gość, który w rozmowie ze mną zamiast zainteresować się wielkim oszustwem PiSu nazywanym 500 plus dla niepełnosprawnych, poucza mnie, ślepego, jak mam określać niepełnosprawnych, nie jest wart głosu osób o lewicowych przekonaniach.

Czy Robert Biedroń i Adrian Zandberg wykażą się choć odrobinę większą wrażliwością i instynktem politycznym niż Włodzimierz Czarzasty? Oby tak. Choć wiem, że po zwasalizowaniu przez SLD nie będzie im łatwo. Przepychanki personalne mogą bowiem pochłonąć liderów Wiosny i Razem na tyle, że zabraknie im czasu i sił na zajęcie się problemami egzystencjalnymi lewicowego elektoratu.

Nie martwię się o tożsamość lewicowej koalicji. Okazję na samookreślenie dał lewicy w prezencie PiS w Białymstoku. Jednak bardzo potrzebne dziś, wspólne demonstracje pod tęczowym sztandarem, to wisienka na torcie. Nie zastąpią one programu, którego w dalszym ciągu nie dostrzegam. A widzę to, czego żaden wyborca lewicy nie życzyłby sobie widzieć: infantylne spory personalne oraz butę i arogancję Włodzimierza Czarzastego.

Nie sztuka jest krytykować PiS. To PO opanowała do perfekcji, a jakoś z PiS-em wygrać nie może. Wyjdźcie do ludzi z programem. Czas pokazać, co lewica ma do zaproponowania niepełnosprawnym, pracownikom na umowach śmieciowych, pacjentom czekającym miesiącami w kolejkach do lekarzy i wielu innym grupom pokrzywdzonym przez antyspołeczne rządy prawicy.

Pomimo, że Polacy potrzebują autentycznej i wiarygodnej lewicy, dziś lewicowe partie przyjęły taktykę ucieczki od problemów ludzi. Oprócz protestów przeciw gloryfikowaniu brygady świętokrzyskiej, którą większość Polaków ma w nosie, chcę zobaczyć program. Zamiast okrągłych słówek chcę widzieć wrażliwość i empatię oraz rozwiązania palących problemów społecznych. Inaczej będziecie mogli panowie jedynie pomarzyć o 12-procentowym wyniku w zbliżających się wyborach.

Exit mobile version