Walka o prawa mniejszości seksualnych to nie tylko sprawa zamożnych i klasy średniej – przypomniała na tegorocznej warszawskiej Paradzie Równości działaczka OZZ Inicjatywa Pracownicza Martyna Łysakiewicz.
Związkowczyni mówiła o ekonomicznym aspekcie walki o prawa osób LGBT, o których łatwo zapomnieć, koncentrując się na abstrakcyjnych światopoglądowych polemikach. Zauważyła, iż Parada Równości upomina się nie tylko o pary jednopłciowe, które stać na wyjazd do bardziej przyjaznego dla różnorodności państwa. Mówiąc o osobach transpłciowych przytaczała dane, które pokazują, że upragniona dla takich osób korekta płci w Polsce zarezerwowana jest dla zamożnych. – Często receptę na hormony wynoszącą 300 PLN w 100% odpłatności otrzymuje się dopiero po wizycie prywatnej za 150 PLN, po drodze musząc płacić za kolejne badania (przykładowo: pełna morfologia z poziomami hormonów i dodatkami ok. 700 PLN, rezonans magnetyczny mózgu ok. 1000 PLN oraz wiele innych, w tym absurdalnych jak badanie dna oka). Z własnej kieszeni nie raz muszą opłacić wizyty u kolejnych specjalistów (psychologa, psychiatry) by otrzymać konieczną do procesu opinię. Potem ponieść koszty postępowania, gdzie swoje usługi wyceniają biegli lekarze, często na wysokie kwoty – tłumaczyła.
Łysakiewicz przypominała także o osobach LGBT z mniejszych miejscowości, które zmagają się nie tylko z homo- i transfobią w swoim otoczeniu, ale i z dotykającymi wszystkich problemami z zatrudnieniem i uczciwą płacą. – Nie tylko walczymy o prawa dla osób LGBT+ z mieszkaniami własnościowymi w Warszawie, ale też dla tych, które zmagają się z bezdomnością, ponieważ zostały wyrzucone z domu – wskazywała kolejny niedostrzegany aspekt problemu.
– Nie godzimy się na sytuację, w której doświadczana Bi- homo- transfobia jest tym dotkliwsza, im mniej zasobny ma się portfel. To nie jest prawdziwa równość – podsumowała aktywistka.