Ministerstwu Rolnictwa i Rozwoju Wsi nie udało się spacyfikować ducha walki w szeregach pracowników Inspekcji Weterynaryjnej. Strona rządowa przyznała im dwa temu temu zwiększenie budżetu płac, jednak nie na poziomie jakiego oczekiwali związkowcy. W związku z tym protesty trwają.
„Łagodzimy protest, ale nie kończymy go” – oznajmili dziś związkowcy reprezentujący pracowników. Inspekcji Weterynaryjnej. Co to oznacza? Na pewno w najbliższych dniach nie odbędą się blokady dróg, które miały się rozpocząć dziś rano w sześciu największych polskich miastach. Inspektorzy uznali propozycję resortu za niewielki, ale jednak postęp i gest dobrej woli.
Co zostało ustalone na przedwczorajszych negocjacjach? Resort rolnictwa zgodził się przyznać inspekcji 20 milionów złotych na podwyżki od 1 sierpnia bieżącego roku oraz kolejnych 48 mln zł od początku roku 2020. Inspektorów taki wzrost płac nie zadowala, bo w przeliczeniu na jednego pracownika podwyżka wyniosłaby tylko 630 zł brutto. Tymczasem wyższe wynagrodzenia w takiej kwocie zostały im już obiecane przy okazji kampanii do wyborów samorządowych. Resort Krzysztofa Ardanowskiego wywiązał się z tej obietnicy dopiero teraz, kiedy wściekli pracownicy wyszli na ulice.
Dotychczasowe zarobki inspektorów pokazują, że państwo polskie nadal jest wznoszone z kiepskiej jakości tektury. W zależności od powiatu młodszy inspektor zarabia od 2,5 tys. do 3 tys. złotych brutto. Dlatego też związkowcy chcą aby budżet płac został zwiększony nie o 20, a o 160 mln złotych i to natychmiast.
Minister Ardanowski uważa, że inspektorzy powinni się radować z powodu podwyżek. – Może chcieli więcej, może opowiadają mitycznych kwotach, ale ja mówię o tym, co jestem w stanie dać – skomentował dla RMF FM.
Szef resortu pozwolił sobie również na odrobinę arogancji. – Jeżeli ktoś uważa, że jest przyzwyczajony do innych, lepszych, wyższych zarobków i te zapewni mu prywatna praktyka – proszę bardzo. Każdy może sobie wybrać pracę, niech tworzy lecznicę weterynaryjną i zajmuje się leczeniem chomików i papużek, tylko wydaje mi się, że na tym rynku już jest pewnego rodzaju nasycenie – powiedział Krzysztof Ardanowski.