Uważacie, że historia w polskich szkołach jest nauczana w sposób jednostronny i wybiórczy? Może się okazać, że prawdziwa propaganda jeszcze przed nami.
Dziś list intencyjny w sprawie bliskiej współpracy podpisali minister edukacji narodowej Anna Zalewska i kierujący IPN dr Jarosław Szarek. Porozumienie sankcjonuje ogromny wpływ Instytutu na kształt nauczania historii w Polsce. To zarekomendowani przez niego badacze napiszą podstawy programowe nauki historii oraz wiedzy i społeczeństwie. Szczególnie zadbają o ten aspekt, który PiS zawsze interesował najbardziej: treści z zakresu historii najnowszej. Jak zgodnie stwierdzili sygnatariusze listu intencyjnego, historycy z IPN mają razem z urzędnikami zadbać o „kształt świadomości historycznej młodego pokolenia Polaków”.
Świadomość ma przekładać się na konkretne czyny, gdyż w myśl porozumienia IPN dostanie również wpływ na kształcenie nauczycieli w zakresie historii najnowszej, by ci byli w stanie skutecznie nakłaniać uczniów do udziału w „przedsięwzięciach patriotycznych”. Nie wiadomo, ile dokładnie oczekuje pani minister (klub rekonstrukcji historycznej przy każdej szkole? obowiązkowy udział w Marszu Niepodległości?) ani jak będą rozliczani „zbyt mało zaangażowani nauczyciele”, ale powszechną indoktrynacją pachnie z daleka.
Przedsmak tego, czego będzie uczył IPN, dał już sam jego prezes. Krótko po wyborze na stanowisko Jarosław Szarek stwierdził, że za zbrodnię w Jedwabnem odpowiadają wyłącznie Niemcy. Z kolei Anna Zalewska 13 lipca w „Kropce nad i” wykręcała się od przyznania, że jej sprawcy byli narodowości polskiej; winiła bliżej nieokreślonych „antysemitów”.