Protestujący w Iraku dali technicznemu rządowi tydzień na wysłuchanie ich żądań, a kiedy nic się nie zmieniło – znowu ostro wystąpili przeciwko władzom. W poniedziałek 20 stycznia, po siedmiu dniach względnego spokoju, w Bagdadzie znowu popłynęła krew.

W poprzedni poniedziałek uczestnicy protestów w Iraku, domagający się generalnej wymiany krajowej klasy politycznej, odejścia skorumpowanych przywódców, podjęcia realnej walki z ubóstwem i bezrobociem, dali tymczasowemu premierowi Adilowi Abd al-Mahdiemu siedem dni na wskazanie następcy. Abd al-Mahdi jeszcze w grudniu zapowiadał, że ustąpi przed demonstrantami i przesłał swoją dymisję do parlamentu, a na urzędzie pozostał tylko tymczasowo, by doraźnie zarządzać państwem. Następnie jednak irackie frakcje parlamentarne nie były w stanie porozumieć się co do kandydata na następcę, a sprawy jeszcze skomplikowała gwałtowna eskalacja napięć po zamordowaniu gen. Ghasema Solejmaniego.

Dziś demonstranci uznali, że Abd al-Mahdi ich zlekceważył i nie tylko wznowili marsze protestacyjne, ale też wznieśli na ulicach i mostach Bagdadu barykady. Zablokowali także drogi szybkiego ruchu wychodzące z miasta. W kilku miejscach doszło do starć z policją: mundurowi rzucali granaty hukowe i kanistry z gazem łzawiącym, zbuntowani ludzie odpowiadali kamieniami i bombami domowej roboty. Ostatecznie jednak, jak przynajmniej twierdzi policja, wszystkie blokady zostały usunięte. Podobne walki uliczne miały miejsce w poniedziałek w Karbali, Nasirijji i Amarze, próby blokad mostów i autostrad podejmowano także poza miastami, na południu kraju. Na drodze z Bagdadu do jednego ze świętych miast szyitów, Nadżafu, demonstranci blokowali przejazd własnymi ciałami, siedząc na trasie.

Doniesienia o starciach ciągle docierają z Iraku. W mediach społecznościowych lokalni obserwatorzy publikują pierwsze doniesienia o tym, że policja i wojsko znowu zaczęły stosować ostrą amunicję. Od października do początku 2020 r. podczas pacyfikacji irackich demonstracji zginęło łącznie 450 osób.

Zabójstwo Solejmaniego odwróciło uwagę międzynarodowych obserwatorów od irackich protestów, których uczestnicy, desperacko i ciągle bez żadnego przywództwa, walczą o to, by lokalna elita, ukształtowana po 2003 r., przestała zagarniać dla siebie lwią część dochodu narodowego. Żądają, by skompromitowani politycy odeszli, zniknęła wszechobecna korupcja, a nowi przywódcy zabrali się za rozwiązywanie kluczowych problemów kraju: bezrobocia, ubóstwa, braków najbardziej podstawowej infrastruktury (łącznie z wodociągami i kanalizacją).

patronite

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Wszystko wina jankesów zdestabilizowali razem z
    zydami cały świat arabski dla swoich imperialistycznych celów

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…