Iracki parlament przyjął dymisję premiera Adila Abd al-Mahdiego, zapowiedzianą w piątek. Jego gabinet jeszcze przez trzydzieści dni będzie funkcjonował jako tymczasowy, by zajmować się tylko najbardziej palącymi sprawami. Palącą sprawą są nieustające protesty ubogich i bezrobotnych, ale tutaj iracka klasa polityczna jest bezradna.
Adila Abd al-Mahdiego ostatecznie zmiotła z fotela premiera przemoc, jakiej dopuściły się policja i wojsko w ostatni czwartek: w Bagdadzie, Nadżafie i Nasirijji zginęło co najmniej 50 demonstrantów. Ludzie nadal domagają się wymiany całej skompromitowanej do szczętu elity politycznej, która nie była w stanie ani walczyć z bezrobociem, ani zagwarantować najbardziej podstawowych usług publicznych (na południu m.in. dostępu do wody), zawłaszczała za to zyski z irackich surowców.
Teraz jednak ta sama elita będzie decydowała, kto zastąpi Abd al-Mahdiego. Uliczny ruch protestu nie wyłonił charyzmatycznych liderów, żadna też organizacja nie ma struktury ani zasobów pozwalających bezpośrednio sięgnąć po władzę. Nowego premiera powinien zaproponować największy blok parlamentarny w ciągu najbliższych 15 dni, potem parlament musi w głosowaniu, absolutną większością, poprzeć tę kandydaturę. Największa w parlamencie frakcja Naprzód (Sa’irun), której nieformalnym liderem, bez mandatu, jest Muktada as-Sadr, już ogłosiła jednak, że nikogo nie zgłosi. As-Sadr, który budował swoją popularność na występowaniu w roli rzecznika najuboższych i wykluczonych, doskonale rozumie, że jego autorytet rozpłynie się w powietrzu, jeśli teraz ktoś z jego bloku podejmie się kierowania rządem.
Nadzieje, z jakimi w maju 2018 r. głosowano na Sa’irun, sojusz partii as-Sadra oraz irackich komunistów, i tak w znacznej mierze należą już do przeszłości. Gdy w piątek na bagdadzki plac Tahrir (Wyzwolenia) dotarła wieść o planowanej dymisji Abd al-Mahdiego, demonstranci tańczyli z radości, ale i domagali się nowych wyborów, które zmiotą ze sceny politycznej wszystkie bez wyjątku dotąd aktywne partie oraz milicje szyickie popierane przez Iran.
Analitycy spodziewają się długich negocjacji i targów między parlamentarnymi frakcjami przed sformowaniem rządu. Przewaga największego bloku jest bowiem zdecydowanie zbyt mała, by samodzielnie decydować o obsadzie kluczowych stanowisk. Sa’irun będzie negocjować z blokiem Fatah, powstałym na bazie proirańskich milicji. Adil Abd al-Mahdi mógł zostać premierem właśnie dlatego, że obie frakcje zgodziły się niegdyś na jego kandydaturę, ale teraz o kompromis może być dużo trudniej, bo dla Fatah protesty uliczne są nie do zaakceptowania z uwagi na obecność antyirańskich haseł. Polityczny chaos w Iraku, rozpoczęty wraz z „wprowadzeniem demokracji”, jeszcze się pogłębi, a ci, którzy dotąd cierpieli nędzę, będą cierpieć jeszcze bardziej. Najuczciwszą pozycję zajmuje Iracka Partia Komunistyczna, niedawny koalicjant sadrystów, a dziś jedyna formacja, której przedstawiciele jako jedyni demonstracyjnie opuścili parlament, bo w pełni utożsamiają się z hasłami wykrzykiwanymi przez manifestantów.