– Ofensywa na Mosul postępuje lepiej, niż się spodziewaliśmy – po czterech dniach walk o odbicie ostatniego wielkiego miasta Iraku z rąk Państwa Islamskiego iraccy dowódcy tryskają optymizmem. Prawdziwe problemy jednak jeszcze przed nimi – do tej pory uczestniczące w walkach formacje głównie zajmowały opuszczone przez terrorystów wioski.
W walce z Państwem Islamskim na tym jednym odcinku na razie zgodnie współpracują Amerykanie, milicje szyickie tworzone i dowodzone przez irańskich oficerów, armia iracka i Kurdowie. Wbrew obawom nie raz wyrażanym na etapie przygotowywania operacji do tej pory nie doszło między nimi do sporów o zakres zadań bojowych. Zamiast tego są sukcesy. W ciągu pierwszych dni kurdyjscy bojownicy i iraccy żołnierze zajmowali kolejne wioski na drodze do Mosulu. Bagdadzkie dowództwo zaapelowało również do bojowników IS o poddanie się, tu jednak odzewu nie było.
Posuwające się do przodu oddziały napotykają typowe dla walki z IS przeszkody – pożary, zasadzki, ataki zamachowców-samobójców. Terroryści przekonują również, że klęsk bynajmniej nie ponoszą. Ich internetowe witryny i profile zapewniają, że ofensywa na Mosul została zatrzymana. Przeczą temu materiały publikowane przez drugą stronę. Kurdowie, żołnierze iraccy i milicjanci z wieloetnicznych szyickich formacji świętują na nich wkraczanie do centrów kolejnych wiosek, z których dżihadyści w większości przypadków po prostu się wycofywali, uciekając albo do centrum Mosulu, albo jeszcze dalej, przez dziurawą granicę iracko-syryjską. Kurdyjscy partyzanci umieścili również w sieci materiał dotyczący zestrzelenia drona należącego do IS, jaki nadleciał nad ich pozycje. Wsparcie powietrzne zapewniają samoloty koalicji, której przewodzą Amerykanie.
Zapewne właśnie z tego powodu mniej słychać o zagrożeniu, jakie ofensywa nieuchronnie musi nieść dla osaczonych w Mosulu cywilów, których, jak szacuje ONZ, może być nawet półtora miliona (Mosul to największe z miast, które wpadły w ręce IS). Jeśli już ktokolwiek, według większości zachodnich mediów, zagraża cywilom z Mosulu, to są to szyickie milicje – Siły Mobilizacji Ludowej, które, alarmuje Agencja Reutera, mogą po wkroczeniu rzucić się na miejscowych sunnitów, mszcząc się za zbrodnie IS na swoich współwyznawcach. W obronie Sił Mobilizacji Ludowej występują natomiast iraccy przywódcy (też szyici). Minister spraw zagranicznych Ibrahim al-Dżafari i premier Hajdar al-Abadi przypominali w ostatnich dniach, że szyiccy ochotnicy odegrali chwalebną rolę podczas bitew o Tikrit, Ramadi i Al-Falludżę. Podkreślali także, że w ofensywie na Mosul po raz pierwszy od dawna wspólnie biorą udział przedstawiciele wszystkich irackich grup wyznaniowych i etnicznych.
Optymizm pierwszych czterech dni nie może jednak przesłaniać faktu, że zdobycie półtoramilionowego miasta łatwo Irakijczykom, nawet zjednoczonym, nie przyjdzie. Państwo Islamskie posiada nadal spore zasoby sprzętu i jest zdeterminowane, by bezwzględnie wykorzystywać ludność cywilną jako żywe tarcze. Wątpliwe jest również, czy Irak, jeśli ostatecznie przy pomocy sojuszników zniszczy IS, udźwignie koszty odbudowy kraju, który niszczony jest sukcesywnie od ponad dekady.