Bezalel Smotrich, poseł skrajnie prawicowej partii Żydowski Dom, nazwał decyzję o legalizacji zagarniania palestyńskiej ziemi przez izraelskich osadników „historycznym dniem dla Izraela”. Z pewnością był to dobry dzień dla niego; jego własny dom, wybudowany nielegalnie na gruncie nie należącym do niego, stoi tam teraz zgodnie z prawem.
– W Kedumin znajduje się 150 domów mieszkalnych wraz z infrastrukturą, m.in. drogą, które zostały wybudowane na prywatnej ziemi należącej do Palestyńczyków bez ich zgody – powiedział Dror Etkes, prezes Kerem Navot, organizacji pozarządowej zajmującej się kwestami nielegalnego osadnictwa izraelskiego. – Jeden z tych domów należy do Smotricha.
Na początku lutego izraelski parlament przyjął prawo działające wstecz – wszystkie osiedla takie jak to w Kedumin, zbudowane wbrew prawu, stały się legalne; dotyczy to tysięcy domów w całym kraju. Właściciele gruntów mają otrzymać odszkodowania pieniężne bądź w postaci innej ziemi, nawet jeśli nie zgodzą się na oddanie swojej własności.
Według międzynarodowego prawa całe osadnictwo izraelskie na Zachodnim Brzegu jest nielegalne – ziemie te na podstawie porozumień z Oslo zostały przyznane Palestynie. Izraelskie prawo jak dotąd rozróżniało grunty określane jako „własność państwa”, na których wolno było się budować, i własność prywatna, należąca do konkretnych osób, na której było to zabronione, zaś niektóre z nielegalnie postawionych zabudowań były burzone. Jeszcze w środę zrealizowano wyrok sądu o ewakuacji i zniszczeniu dziewięciu domów na Zachodnim Brzegu, gdzie siły specjalne musiały walczyć z nacjonalistycznymi bojówkami, które broniły budynków. Ich „właściciele” domagali się uchylenia wyroku, tak żeby mogli postarać się o wsteczne nadanie sobie prawa do budowy, jednak 1 marca upływał ostateczny termin i sąd nie zgodził się na dalsze obstrukcje. Takie sytuacje już się jednak prawdopodobnie nie powtórzą.
Zarówno krajowa opozycja, jak i społeczność międzynarodowa nazywa nowe przepisy „kradzieżą” i „grabieżą ziemi”. Ustawę potępił Antonio Guterres, sekretarz generalny ONZ, sprzeciwia jej się nawet część izraelskiej prawicy, m.in. Dan Meridor, który był ministrem zarówno w rządach Benjamina Netanjahu, jak i Ariela Szarona, który nazwał ją „złą i niebezpieczną”.
– [Sytuacja Smotricha] to chodzący dowód na to, że to jedynym celem tej ustawy było zabezpieczenie bardzo konkretnych interesów finansowych osadników. Nie dbają oni o narodowe ani polityczne interesy, nie interesuje ich dobro wspólne – mówiła o pośle Żydowskiego Domu Tamar Zandberg. – Są gotowi poświęcić wszystkie podstawy prawa i zasady moralne, zamiast tego pojawia się zwykła kradzież i okupacja.