Osławiony „Pacewicz scenario” właśnie rozgrywa się na naszych oczach: świadczą o tym medialne doniesienia o tym, że oto Barbara Nowacka zasila listy Grzegorza Schetyny i namawia do tego resztę Inicjatywy Polska. Nie bardzo przy tym wie, czy bardziej chce iść w stronę robienia z siebie ofiary, której nie dano wyboru („Czarzasty z Zandbergiem nigdy się nie dogadają!”; „SLD to partia sentymentu do PRL, budowanie na tym polityki jest dla mnie absolutnie nie do przyjęcia!”) czy wyższościowego odcinania się („Na lewicy wygrywają partykularyzmy i ego nad IQ”). Jednego przynajmniej nie ukrywa: chodzi jej o mandat.

Nowacka jest jak ten kolega z piosenki Grzegorza Halamy, co nie wziął ze sobą śpiworka do lasu, zarzekając się, że „do jasnej ciasnej, nie weźmie go”, a później zmarzł w nocy i spokorniał. I tak właśnie powoli kręci się smutny film o wzmacnianiu liberalnego molocha, którego recenzję napisał przed dwoma dniami Krzysztof Pacewicz na łamach „GW”. Tylko tutaj, prócz roli kolegi, który wchodzi właśnie do śpiworka sąsiada, mamy też rozpisany casting na rolę drugiego, który również nie wziął śpiworka, ale dla odmiany postanowił zamarznąć na śmierć.

Tym kolegą jest Partia Razem. I choć absurdalne wydają się oczywiście sugestie red. Pacewicza, że fioletowi powinni nagle wymazać gumką wszystkie postulaty pracownicze i ruszyć śladami Nowackiej prosto w kierunku nadstawionego do całowania tyłka liberalnego elektoratu – to publicysta ma stuprocentową rację w dwóch aspektach: pierwszy to taki, że Razem byłoby niewątpliwie trudnym koalicjantem. Drugi – że pomimo całego cennego poruszenia, które Razemici wywołują na ulicach, faktycznie niezbyt przekłada się to na głosy wrzucane do urny. Taki obrót sprawy jest, owszem! – winą liberalnego skrzywienia, które Polakom weszło zbyt mocno – ale nie tylko. Jest w tym też trochę winy Razem, które od początku kreowało się na Zosię Samosię polskiej polityki.

Ani postawa Nowackiej („nie chcieliście mnie, więc pójdę z kimkolwiek, nawet z ludźmi, którzy kilka miesięcy temu z pełną świadomością zatopili mój projekt”) ani Razem („prędzej śmierć niż jakikolwiek kompromis”) nie pozwoli na wprowadzenie choć ułamka lewicowych postulatów do parlamentu w kolejnej kadencji. Pierwszą zeżre i strawi potwór PO-N, drudzy pozostaną na marginesie. I faktycznie będziemy skazani na przyjmowanie z wdzięcznością socjalnych okruchów ze stołu PiS, gdy w sezonie jesiennym 2019 jedyną dostępną na Wiejskiej „lewicą” będzie garstka SLD bez żadnej mocy sprawczej i reprezentacja serduszkowego Biedronia o podobnym poziomie wpływu na rzeczywistość. W dodatku tym razem Razemici zyskają już na zawsze łatkę takich, co trwale pomogli w rozdrobnieniu. Tylko że tak być nie musi. Bo z katalogu dostępnych śpiworów jest na półce jeszcze jeden, trochę z przeceny, ale obiektywnie w całkiem niezłym standardzie. To model „Sojusz z Sojuszem”.

W Polsce mamy taki klimat, że przeciętnemu wyborcy Razem (mimo wyważonych i rozsądnych, w porównaniu np. do propozycji P. Jakiego, postulatów w kampanii samorządowej, oscylujących wokół realnych problemów polityki mieszkaniowej, socjalnej i transportu) nadal jawi się jako grupa odrealnionych radykałów. Współpraca z SLD, na razie na poziomie samorządowym, miałaby szansę fioletowych odczarować, za cenę naruszenia partyjnego integrity, ale bez odpuszczenia tematów uchodźców, stworzenia bardziej sprawiedliwego systemu podatkowego czy ukrócenia samowoli korporacji, deweloperów i banków.

Wielu działaczy Razem wyraża obawy, że SLD nie będzie traktować ich poważnie, przemocą przeforsuje własny program czy zepchnie aktywistów na dalsze miejsca na listach. Tylko że zależność ta jest obustronna. Sojusz ma gwarantowany wstęp do Sejmu, Razem z powodzeniem organizuje demonstracje uliczne. Podpisanie wspólnej deklaracji programowej oraz taktyczne sojusze samorządowe (takie jak w Poznaniu) to jedyna realna szansa na sprawdzenie, na ile obawy są uzasadnione. Jak słusznie zauważa Witold Mrozek w dzisiejszej „GW”, SLD w wielu kwestiach, np. aborcji czy reform Balcerowicza „zawinił mniej niż się myśli”.

Jeśli Razem wybierze jednak samodzielność, budowanie oddolnych struktur i czekanie, aż wyborca dojrzeje do tego, by postawić akurat na to konkretne ugrupowanie – będzie to droga spójna, choć ryzykowna i chyba trochę ocierająca się o męczennictwo. Mam wiele szacunku dla niezłomnego trwania przy swoich racjach. Może to jednak kosztować Razem polityczne życie, a parlament – kolejną kadencję z ławami wypełnionymi liberałami niemal po brzegi.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Współpraca z SLD to koniec Razem – bo zostaną pożarci i stracą wyborców (ja na pewno nie zagłosuję na żadną koalicją z SLD)
    To, że w TVN i innych „wolnych” mediach SLD jest nazywane lewicą to ja rozumiem (bo dla neoliberałów wszystko co jest na lewo od Balcerowicza to ekstremalna lewica), ale ze na portalu Strajk p. Książek uważa, ze SLD zrobi coś lewicowego to już nie rozumiem.
    Nie pamięta Pani rządów SLD i wielkich „lewicowych” osiągnięć?
    Jak Razem ma podpisywać wspólne deklaracje programowe z partią, której jedyny związek z lewica to literka „L” w nazwie ?
    Chciałaby Pani „lewicowej” koalicji z SLD – partią „lewicy”, której połowa aktywu jest przeciwna związkom osób jednej płci, a 1/3 uważa, ze homoseksualizm jest sprzeczny z naturą człowieka:
    https://pl-pl.facebook.com/Miloscniewyklucza/posts/807335765953712

    1. A przepraszam…. czy zaspokojenie pewnych odchyleń seksualnych – to clou lewicowości???
      Czy może organizacji LGBT?
      Mieszasz drogi Czytniku pojęcia.
      Podstawą lewicowości jest dążenie do dbałości o biednych i pokrzywdzonych, niwelowanie nędzy i wykluczenia. Dopiero później leczenie kompleksów mniejszości. Bo prawo gwarantuje równość wszystkim obywatelom – niezależnie od ich orientacji seksualnej.
      Na razie to PiS realizuje podstawy programu lewicowego.
      A Twoje ukochane Razem – niech weźmie się do roboty na szczeb;u gmin, powiatów i pokaże co potrafi – choćby wzorem Biedronia.
      Jednak ci pieczeniarze od razu na sejmowe apanaże liczą.
      NO PASARAN!

    2. Koalicja SLD + Biedroń + Razem na wybory parlamentarne to nie jest koalicja marzeń, tylko konieczność. Możesz mówić, że nie zagłosujesz na taką koalicję (ciekaw jestem, na co w takim razie byś zagłosował), ale większość wyborców prędzej zrozumie wspólny start z Sojuszem, niż nieprzejednaną postawę prowadzącą do klęski. Zresztą Razem nie przetrwa kolejnych 4 lat poza parlamentem, nawet jeśli dostanie kolejną subwencję. A SLD bez Razem sobie poradzi.

      A poza tym zgadzam się z tym, co napisał Skorpion13 o priorytetach.

    3. Sk13: i po co się tak od razu boczyć, różowa teczka mogła się przydarzyć każdemu :]

    4. Sk13: po co się tak od razu boczyć, różowa teczka mogła się przydarzyć każdemu :]

    5. Do Skorpion13
      1. Homoseksualizm to nie „odchylenie seksualne”.
      2. Nie, podstawą lewicowości nie są mniejszości seksualne, ale nie da się być lewicowcem będąc jednocześnie homofobem.
      3. Pis nie realizuje żadnego programu lewicy. Rzuca po prostu na masową skalę kiełbasę wyborczą, która niekiedy zaspokaja pewne potrzebny socjalne (np. podniesienie płacy minimalnej), ale problemy społeczne, które im nie zapewnią głosów zlewa ciepłym moczem (np. niepełnoprawnych).

      Do Mandark
      Nie wiem na co zagłosuje bo do wyborów jeszcze trochę czasu. Być może zostanę w domu. Na pewno nie zagłosuję na żadna koalicje z partią która ma „L” w nazwie, a która wprowadziła wypłaty dla katechetów, pogrzebała temat aborcji, zalała Polskę umowami śmieciowymi i ma na swoim koncie jeszcze wiele „lewicowych” osiągnięć o których nawet nie chce mi się pisać.

    6. „SLD – partią „lewicy”, której połowa aktywu jest przeciwna związkom osób jednej płci, a 1/3 uważa, ze homoseksualizm jest sprzeczny z naturą człowieka:”

      SLD oczywiście daleko do lewicy. Niemniej jednak, program LBGT jest nadbudową, a nie bazą. Co z tego, że teoretycznie będzie można zawrzeć związek partnerski i/lub małżeństwo jednopłciowe, jeżeli praktyka (kiepska sytuacja materialna) dokona wykluczenia tej opcji? Warto też pamiętać, że tolerancja zwiększa się proporcjonalnie do ogólnej zamożności, więc radykalna obyczajówka w biednym społeczeństwie oznacza postawienie LGBT w roli chłopców do bicia. Czy chcecie tego?

  2. Nowacka od zawsze była tam gdzie jest teraz. Jednak łatwiej było w SLD o wysokie stanowisko (a co za tym idzie – apanaże) to pogrywała w lewicę…
    Większość tych podszytych liberalizmem ,,lewicowców” to zwyczajni bezczelni karierowicze najgorszego sortu.
    O chłopcach od Piskorskiego – żal nawet wspominać. Zandbergowcy – nieudolni karierowicze – jak im róg sejmowej aktówki pokażą – pójdą z każdym.

  3. Gdyby ilość tekstów na temat Razem i tego, co ma robić, z kim wejść sojusz itd., przekładałyby się na poparcie, to Razem miałoby już samodzielną większość.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Czego człowiek lewicy nie usłyszy od parlamentarnej „lewicy”

W gazecie Adama Michnika wiele lat temu padły ze strony red. Ewy Milewicz powszechnie zapa…