Polską prawicę szczerze podziwiam za jedną rzecz. Powiem za co, ale najpierw cofnijmy się do roku 2009.  Po centrach polskich miast grasują stada kiboli. Demolka, pobicia, rozróba, obrażanie ludzi. Na osiedlach roi się od ponurych dresów. Agresja dewastacja, krojenie, „na co się kurwa patrzysz”. To były czasy!

Minęło dziesięć lat. Wiecie, czym teraz zajmują się kibole i drechy? Dokładnie tym samym. Poza jednym szczegółem –  zamiast zarysu chuja na ścianie bloku malują kotwicę i celta.

Prawicowe aparaty ideologiczne zaopatrzyły uliczny bandytyzm w rynsztunek ideologiczny. Wojtas z Wildy, który złamał ci nos i zabrał rower, dziś ukręci dziesionę w imię Polski Podziemnej. Seba z Nadodrza, który sprzedawał ci fetę nie nosi już bluzy Hooligana, a kiedy będzie ci wydawał sztukę, z jego klaty spojrzy na ciebie major Łupaszka,  najnowszy krzyk kolekcji Red is Bed. Kiedy pod monopolem na Targówku z bara przywali ci Mariusz, ten sam, co dekadę temu fantazjował o byciu „Tigerem” Michalczewskim, wiedz, że zderzyłeś się z husarią. Słyszysz ten szmer jeździeckich piór? Właśnie dostałeś butelką w łepetynę. A gdy po meczu chłopaki idą sprejować, nie zostaje po nich „HWDP”, a „jebać LGBT”.

Takie mamy czasy i nie ma w tym cienia przypadku. To zwieńczenie procesu produkcji nowego Polaka. A raczej uskutecznienia mitomanii, które osadziła się w świadomości tak głęboko, że funkcjonuje jako prawda. Wyobraźmy sobie lumpenproletariusza, gównoprzedsiębiorcę aspirującego do klasy średniej, studenta historii czy ziomka z osiedla – wszystkim założono okulary z wirtualną rzeczywistością. Nie ma już onanizowania się przegranymi powstaniami. To było słabe lepiszcze tożsamościowe. Chłopaki wolą wygrywać. Teraz mogą wcielić się w żołnierza z oddziału Burego i skutecznie zawalczyć z komuną. Mają łatwiej niż tamci, bo komuny już dawno nie ma, a więc wystarczy sobie wyobrazić, że bolszewikami są lewacy i pedały, wszak przeciwnicy o niższej zdolności bojowej od żołnierzy KBW.

Niby ostatni wyklęty padł trupem w 1963, a jednak mamy ich teraz tysiące. Są na stadionach, marszach niepodległości, blokadach tęczowych pochodów. Chłopaki toczą decydująca bitwę z bolszewią. Z jednej strony nacierają „leśni”, z drugiej potomkowie husarii. Stawką jest Wielka Polska.

Jak do tego doszło? Można zacząć od komuny, która nie tylko nigdy nie dobiła endeckiej tożsamości, ale usiłowała ją zaadoptować, czego efektem były potwory Moczara, PAX i Grunwaldu. Skupmy się jednak na momencie, w którym stworzona i uruchomiona została maszyna do wirtualnej świadomości, ten pochrzaniony wehikuł czasu. Jej język oprogramowania to nacjonalizm i antykomunizm. Po 1989 roku media i system edukacji rozpoczęły obrzydzanie Polski Ludowej. Zamiast „były lepsze i gorsze strony”, pojawiły się zbrodnie i cierpienia. Proces ten przyspieszył, kiedy za rządów AWS powstał Instytut Pamięci Narodowej – najgroźniejszy aparat ideologiczny prawicy w trzydziestoleciu. SLD powinno go zniszczyć i zbudować swój, ale nie zrobiło nic. Momentem uruchomienia taśmowej produkcji świadomości było ustanowienie Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. To bliźniak obecnego prezesa PiS jest odpowiedzialny w największym stopniu za nieszczęście, jakie spotkało dziesiątki tysięcy młodych ludzi. Współwinny jest Komorowski, za którego rządów haniebne święto zaczęło obowiązywać. Odpowiedzialność ponosi też Tusk, w którego epoce linią polityki historycznej był nacjonalizm-light – połączenie kultu Wyklętych z apoteozą Armii Krajowej.

Wirtualizacja świadomości natrafiła na podatny grunt, bo neoliberalny kapitalizm wykończył w Polsce wspólnotę. Pustka została zapełniona symulacją realności, retrospektywną możliwością wcieleniową, która zdominowała umysły klasy spauperyzowanej, bo nie miała konkurencji. Efekt zobaczymy za dwa dni, kiedy na ulicach stolicy zaroi się od nieboraków krzyczących coś o czerwonej hołocie.

paypal

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Piotruś znowu bredzi od rzeczy. Doskonale pamietam wyklinanie ,,czerwonych” w gronie rodzinnym i koleżeńskim w latach 70/80. A jak trafiło się w środowisko dziś zwane ,,rodziny katyńskie” to już była jazda bez trzymanki i trzeba było uważać na jęzor bo łatwiej było w dziób dostać niż w pociągu grozy Warszawa-Kraków w 1975!
    Piotruś! to WSZYSTKO JUŻ BYŁO!Jedyne czego brakowało to PRZYZWOLENIE WŁADZY. Dziś dostęp do mediów jedynie ułatwia wpływ na dzieci którymi jeżeli ktoś się zainteresuje – to z pewnością to będzie policja.
    Rodzice, którzy kiedyś znajdowali czas na prace i na dzieci dziś mają tylko pracę i drżączkę przed jej utratą. Dzieci wychowuje… INTERNET i różnego rodzaju walnięci w dekiel blogerzy.
    I tu jest sedno problemu.
    Zlikwidowano wszystkie miejsca gdzie młodzi ludzie mogli realizować swoje zainteresowania, sprowadzano wszystko do kasy – i wylazły demony które pojawiły się wcześniej w USA i Zachodniej Europie.

  2. „Chłopaki wolą wygrywać.” hm, ale to akurat jest normalne…ileż można czcić przegrane powstania? Dopiero teraz się mówi o powstaniach wygranych wielkopolskim i śląskim. Człowiek z natury swojej nie chce stać po stronie przegranej ale wygranej.

    A swoją drogą art całkiem ciekawy! Pytanie tylko kiedy z tych wielu bardzo rozsądnych i trafnych spostrzeżeń lewica wyciągnie naukę dla siebie? Kiedy usłyszymy znowu np. „naszym wzorem jest OB PPS”?

  3. BTW – to najcelniejszy i wg mnie najlepiej opisujący rzeczywistość tekst Piotra na tym portalu.
    Ode mnie szacun naprawdę.

  4. 100/100
    Kibolom stadion to już za mało. Bandyci chcą teraz całą Polskę dla siebie.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…