W ciągu ostatnich tygodni narasta kampania nienawiści wobec LGBT. Kluczową rolę odgrywa w niej Kościół katolicki, którego najwyżsi hierarchowie obrażają, dehumanizują, poniżają osoby nieheteroseksualne. Wypowiedź arcybiskupa Jędraszewskiego o „tęczowej zarazie” nie jest tutaj wcale wyjątkiem. Kościół wykorzystuje swój autorytet, swoje wpływy, swoją siłę, aby zdezawuować i opluć LGBT. Rządy PiS tę nienawistną nagonkę zintensyfikowały, dając klerowi dodatkowe wsparcie polityczne i medialne.
Okazało się jednak, że kler przesadził. Kampania nienawiści wobec LGBT okazała się tak brutalna, że doszło do aktów przemocy, które w ostatnich dniach narastają. Osoby nieheteroseksualne coraz częściej padają ofiarą agresji, a media publiczne i nienawistni księża używają coraz brutalniejszych sformułowań wobec nich. Po przerażających wydarzeniach w Białymstoku czołowi politycy PiS zauważyli, że pewna granica została przekroczona. Czy jednak fala agresji wobec LGBT została powstrzymana? Nic z tych rzeczy. Propagandziści rządowi wpadli na pomysł, aby z księży zrobić… ofiary, a z opluwanych mniejszości seksualnych uczynić prześladowców.
Dlatego też od kilkunastu dni słyszymy, że księża, czyli najbardziej bezkarna i uprzywilejowana grupa w Polsce, jest agresywnie atakowana przez „ideologię LGBT”. Skąd to przekonanie? Otóż miał miejsce jeden przypadek pobicia księdza, a ponadto powstało sporo dzieł artystycznych, które w krytycznym lub awangardowym świetle przedstawiały symbole religijne. Z jednej strony więc mamy systemową dyskryminację LGBT, ich dehumanizację, coraz częstsze akty agresji, mowę nienawiści sączącą się z tysięcy kościołów w całym kraju i na antenach mediów rządowych, depresje i myśli samobójcze dziesiątek tysięcy osób nieheteroseksualnych, a z drugiej strony jeden przypadek pobicia księdza i kilka krytycznych dzieł artystycznych, które nie zachęcają do przemocy ani nikogo nie dyskryminują, a co najwyżej opierają się na krytyce bóstw i symboli religijnych. Mimo to premier polskiego rządu w żaden sposób nie stanął w obronie LGBT, za to wyraził solidarność z… księżmi. Tuż po pobiciu księdza w Szczecinie Mateusz Morawiecki powiedział: „Na akty agresji nie może być żadnego przyzwolenia, pobicie księdza i próba profanacji mszy św. w Szczecinie zasługują na szczególne potępienie ze wszystkich stron bez względu na poglądy polityczne”. Podobnej wypowiedzi premiera wobec wielu przypadków przemocy na tle homofobicznym nie było. Warto wspomnieć, że media prawicowe po akcie przemocy w Szczecinie promowały wersję, zgodnie z którą napastnicy na plebanii chcieli homoseksualnego ślubu, czemu zaprzeczył sam zaatakowany ksiądz. Tymczasem otwarta przemoc, agresja, wyzwiska wobec LGBT w setkach przypadków mają otwarcie homofobiczny charakter, a ciężko pobity został też Przemysław Witkowski, który ośmielił się skrytykować homofobiczny napis na murze.
Propaganda rządowa konsekwentnie z nienawistnych agresorów czyni ofiary. Zwieńczeniem tych działań jest wniosek posłanki PiS, Anny Sobeckiej, również znanej z homofobicznej mowy nienawiści, aby w kodeksie karnym księża byli bardziej chronieni niż obecnie. Innymi słowy, grupa, która i tak ma już mnóstwo przywilejów, która od lat bezkarnie inicjuje nagonki na LGBT, feministki czy ateistów, która kryje pedofilów w swoich szeregach, ma zyskać jeszcze większą ochronę prawną niż dotychczas. Chodzi pewnie o to, aby nikt nie mógł podać do sądu nienawistników w sutannach i aby łamanie przez nich prawa pozostało bezkarne.