Kolejny lek potrzebny chorym na raka właśnie dramatycznie podrożał, bo dla prywatnego właściciela liczy się wyłącznie powiększanie zysku.
Lomustyna, w obiegu handlowym dawniej jako CeeNU, a obecnie jako Gleostine, od czterdziestu lat przedłuża życie osobom, u których zdiagnozowano nowotwory mózgu i płuc. Tyle, że w 2013 r. kosztowała 50 dolarów, a obecnie za taką samą dawkę trzeba wyłożyć 768 dolarów. Skokowy wzrost cen miał miejsce po tym, gdy prawo do produkowania leku nabyła od koncernu Bristol-Myers Squibb firma NextSource Biotechnology – start-up z Miami. „Przedsiębiorczy” nowi właściciele na przestrzeni pięciu lat podnieśli cenę dziewięć razy. W 2017 r. dwukrotnie – najpierw w sierpniu o 20 proc., potem w listopadzie o dalsze 12 proc.
NextSource Biotechnology jest jedynym producentem leku, generycznego zamiennika nie ma (chociaż patent na lomustynę wygasł). Monopoliście na wolnym rynku nikt nie zabroni dowolnie podnosić cen. Z pewnością nie przeszkodzą mu opinie lekarzy, którzy nie mają wątpliwości – część pacjentów nie będzie w stanie zapłacić za medykament. Z oczywistym, tragicznym skutkiem.
Komentując skandaliczną sytuację dla „The Independent” dyrektor wykonawczy firmy Robert DiCrisci przekonywał, że wzrost ceny leku ma logiczne uzasadnienie. Zapewniał także, że biedniejsi pacjenci czy też ci bez odszkodowania mogą liczyć na rabat.
DiCrisci nie jest jedynym, który podnosi ceny ratującego życie leku, korzystając z pozycji na rynku. W 2017 r. firma Valeant Pharmaceuticals wykupiła prawa do dwóch leków na serce, Nitropressu i Isoprelu, i natychmiast podniosła ich cenę odpowiednio o 212 i 525 proc.