Czwarta mianowicie. Pamiętacie telewizję za Bronisława Wildsteina? A za Andrzeja Urbańskiego, który przyznał się, że po to zatrudnił w TVP Tomasza Lisa „żeby wykończyć Sekielskiego i Morozowskiego”? Chcecie znów w tym uczestniczyć? Bad news: chyba będziecie musieli. Najpierw czeka nas długa i bolesna dekomunizacja oraz czyszczenie z pokornych i obsadzanie niepokornymi dziennikarzami, tak, żeby nie dało się już odróżnić gdzie Toruń, gdzie Woronicza, a gdzie Republika TV. Następny krok to zbudowanie przekazu: Bóg, Honor, Ojczyzna, polityka historyczna, precz z komuną, „Solidarność” (ale nie cała).
Pisowscy posłowie tak bardzo zachłysnęli się zaprzysiężeniem prezydenta Dudy, że nie mogąc doczekać się jesieni, nieopatrznie zaczęli zdradzać się z tym, co nas czeka, kiedy już siądą u sterów państwa. Poprzedni zamach na media publiczne był dziecinną igraszką. Tym razem pisowcy zamierzają poważnie ograniczyć kompetencje Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która to może nie pozwolić na otwarcie cebulowo-buraczanego folwarku z serialami o Katyniu i dzielnych wyklętych wojakach, co rozpruwali brzuchy przedstawicielom czerwonej zarazy. Telewizja i radio w nowym wydaniu nie mają być już „publiczne”. Mają być „narodowe”. Czyli nadawać audycje wyłącznie dla Narodu, nie zaś dla szeroko pojętej publiczności. Będzie to czwarta władza dosłownie i w przenośni – na potrzeby nowej IV RP, ponieważ, jak twierdzi posłanka Bubula, to „wybór naszego prezydenta pokazał, że stworzyliśmy własne sposoby komunikowania się, które umożliwiły to zwycięstwo. Celem mądrej polityki naszego obozu politycznego powinno być wzmocnienie tego medialnego przebudzenia”. Aby owo przebudzenie kontynuować, PiS planuje przekształcić finansowanie TVP i PR – tak, by stały się one instytucjami kultury funkcjonującymi bez nadzoru, jaki w tej chwili sprawuje nad nimi KRRiT, jako nad spółkami skarbu państwa.
Szefem medialnej rewolucji obwołany został Jarosław Sellin – pasjonat muzeów i miejsc pamięci, jak również wszelkiego rodzaju „odkłamywania rzeczywistości”. Razem z posłanką Bubulą skrzętnie sprzątnie cały zarząd Telewizji Polskiej i Polskiego Radia wraz z władzami wszystkich ich lokalnych oddziałów. Póki co enigmatycznie nazywa to „uzdrowieniem”. Ktoś może zapytać: co nas obchodzą media publiczne? Otóż obchodzą nas o tyle, że nowi rządzący z pewnością postarają się, aby płynący z nich przekaz był jedynym obowiązującym. W połączeniu z nową doktryną bezpieczeństwa informacyjnego, którą przygotowuje na nowe czasy Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, jako lewicowi, a zatem nieprawomyślni dziennikarze, spodziewać się możemy wkrótce wzmożonego zainteresowania prawicowych władz. Wielu naszych kolegów z mediów publicznych zostanie wymienionych na lepsze, choć niekoniecznie nowsze, prawilne modele. My zaś musimy liczyć się z tym, że możemy nie zdążyć pogratulować prezydentowi Dudzie podniesienia kwoty wolnej od podatku. Zanim to nastąpi, możemy spotkać się w areszcie na Rakowieckiej. Chyba że PiS uchyli jeszcze rąbka tajemnicy, co szykuje dla oponentów politycznych w innych dziedzinach życia. Jest nadzieja, że przed jesienią pokaże jeszcze kilka totalitarnych twarzy i znacznie zmniejszy swoje szanse na zwycięstwo.