Jarosław Gowin przez ostatnie dni niemal codziennie straszył wyjściem jego partii z koalicji z PiS. Usiłował w ten sposób zmusić rząd do porzucenia pomysłu wyborów pocztowych. Nic z tego. Porozumienie, oprócz samego wicepremiera, zagłosuje jak jeden mąż za projektem, na którym tak bardzo zależało Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Byli tacy, którzy wiedzieli w nim wytrawnego gracza, konsekwentnie dążącego do wzmocnienia swojej pozycji. Pojawiały się pogłoski, że to właśnie on miałby kiedyś zastąpić Andrzeja Dudę w Pałacu Prezydenckim. Doceniała go również opozycja – senator Platformy Obywatelskiej Bogdan Borusewicz wprost proponował mu tekę premiera w rządzie szerokiej antypisowskiej koalicji. Gowin miał pozycję negocjacyjną – bez jego 18 posłów deputowanych z Porozumienia rząd nie ma większości w Sejmie. I grał ostro – żądał, aby rząd Zjednoczonej Prawicy porzucił pomysł korespondencyjnych wyborów.
Dziś okazało się, że Jarosław Gowin nie ma posłuchu nawet wśród członków swojej partii. Przecieki mówiące o tym, że większość z nich zamierza poprzeć rządowy projekt okazały się prawdziwe. Przewodniczący Porozumienia zrozumiał dziś rano, że nie jest w stanie odnieść chociażby połowicznego zwycięstwa w tej walce, więc zdecydował się złożyć broń. Dziś rano podał się do dymisji z funkcji wicepremiera oraz ministra nauki i szkolnictwa wyższego.
Opowiadając o swojej decyzji dziennikarzom, przekonywał, że to on sam nakłonił posłów Porozumienia do głosowania za ustawą. – Ja sam nie poprę ustawy ws głosowania korespondencyjnego, ale przekonałem kolegów, by dać jej szansę, ta ustawa zostanie poparta przez większość posłów Porozumienia – powiedział Gowin.
Gowin nie spełnił też swojej głównej groźby – nie zerwał koalicji. Wszystko zostaje po staremu, tyle, że bez Gowina wicepremiera i ministra. Jego następczynią będzie prawdopodobnie numer dwa w Porozumieniu – Jadwiga Emilewicz, obecna minister rozwoju.
– Dziś najważniejszą rzeczą jest stabilizacja i zapewnienie bezpieczeństwa, zarówno tego zdrowotnego, jak i gospodarczego, Polaków. Bo to, co dziś jest podstawową troską Polaków to jest to, czy będą mieli pracę, czy uzyskają pensje, czy będą mieli za co utrzymać swoje rodziny i swoje dzieci w tym trudnym czasie. I to są podstawy decyzji, którą podjęliśmy, i którą zaakceptowaliśmy, którą zarekomendował nam premier Jarosław Gowin – powiedziała polityczka Porozumienia.
Politolog Przemysław Witkowski uważa, że koniec Gowina w Zjednoczonej Prawicy jest już kwestią czasu, a jego przyszłość widzi w obozie wolnorynkowym. – Za czas jaki, kiedy cappo di tutti cappi Kaczyński uda się już na wieczną emeryturę, a Polacy będą się czołgać przez bezrobocie i kryzys, señor Gowin, w nimbie tego, który stał na straży konstytucji, państwa prawa i zdrowia Polaków (jednocześnie je niszcząc, to ogromny talent tak zjeść ciastko i mieć ciastko) zwinie się swoją radosną gromadką i powróci na łono PO z Porozumieniem, po drodze ściągając korwinistyczną część Konfederacji (bo i Korwin nie będzie żył wiecznie) i będzie jak pan Friedman przykazał: „konieczne cięcia”, „zaciskanie pasa” wraz z unikalnie polskim klerykalnym i ksenofobicznym smaczkiem. Coś jak tutejsza wersja greckiej Nowej Demokracji – skomentował na FB.