No i stało się tak, jak przewidywałem. Pytany przez dziennikarza „Superstacji”, czy Polska powinna reagować na decyzję francuskiego sądu o usunięciu wyeksponowanego krzyża na pomniku Jana Pawła II w gminie Plermel w Bretanii, odpowiedziałem, że nie, ale, jak znam polskie życie umysłowe, Polska straci okazję, by w tej sprawie pomilczeć. No i proszę, powinienem dorabiać jako prorok. Sama, ho ho ho, premier polskiego rządu była łaskawa zabrać w tej sprawie głos, deklarując, że Polska gotowa jest sprowadzić pomnik papieża Polaka do kraju, byle z krzyżem.
– Jan Paweł II mówił, że historia uczy, że demokracja bez wartości przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm – mówiła premier. – Nasz wielki Polak, wielki Europejczyk jest symbolem chrześcijańskiej, zjednoczonej Europy. Dyktat politycznej poprawności – laicyzacji państwa – wprowadza miejsce dla wartości, które są nam obce kulturowo, które prowadzą do sterroryzowania codziennego życia Europejczyków – brnęła w śmieszność prezeska polskiej Rady Ministrów. Francuski sąd wydał wyrok zgodny ze stanem prawnym swojego kraju i jakoś nikogo to tam nie bulwersuje, ponieważ, w co trudno uwierzyć polskim politykom, są kraje, gdzie zapisane w ustawie zasadniczej kwestie traktuje się poważnie, a Francja, w brzmieniu tego dokumentu, jest krajem laickim. Oznacza to, że wszelkie symbole religijne, nadmiernie eksponowane w przestrzeni publicznej, powinny być usunięte. I będą, również z tego pomnika, czy pani Szydło i innym religijnym fanatykom to się podoba, czy nie.
Ale przyjmijmy, że Francja, zachowująca się w stosunku do Polski jak dorosły wobec człowieka niedojrzałego, machnie ręką i odda nam ten pomnik, razem z krzyżem. Mogę tylko sobie z grubsza wyobrazić, co się będzie działo, z jakimi wybuchami fanatyzmu w czynach i słowach będziemy mieli do czynienia podczas przenosin i ustawiania monumentu w miejscu, którym państwo, oczywiście pod dyktando Kościoła, zechce je z najwyższym szacunkiem, gładko przechodzącym w bałwochwalstwo, ustawić.
Zapewniam, że to wszystko nic, kiedy komuś zachce się naprawdę dogłębnie zainteresować okolicznościami powstania pomnika. Wtedy się zacznie!
Jego twórcą jest otóż Zurab Cereteli, rzeźbiarz gruzińskiego pochodzenia, którego twórczość oceniana jest co najmniej kontrowersyjnie. Jego pierwszą większą pracą jest mural „Lenin” w parku Riwiera w Soczi, owszem, właśnie z portretem Lenina nadnaturalnej wielkości. W postradzieckiej Moskwie wsławił się gigantycznym pomnikiem Piotra I, zanurzonym w falach rzecznych. Złe języki mówią, że pomnik ten artysta próbował najpierw sprzedać jako pomnik Krzysztofa Kolumba kolejno w USA, Hiszpanii i w krajach Ameryki Łacińskiej, potem, po drobnych przeróbkach, główny bohater zamienił się w rosyjskiego cara i znalazł swe miejsce.Za gruba kasę, ma się rozumieć. Niektórzy kręcą nosem na zachwiane proporcje i, jak mówią wyjątkową szkaradność pomnika, ale cóż oni tam wiedzą. Co gorsza, Władimir Putin, człowiek, którego nazwisko wypowiedzieć w Polsce to tak, jakby przyznać się do przestępstwa, w 2003 roku, wręczył mu rosyjskie obywatelstwo „za zasługi dla Rosji”.
Jest jeszcze wiele anegdotek, które można przytaczać, ale wystarczy. Nie ma bowiem i nie będzie mieć znaczenia, czy Cereteli jest geniuszem czy hochsztaplerem. W obecnym polskim klimacie umysłowym dość, by człowiek choćby otarł się o putinowską Rosję, w przeszłości żył i tworzył w ZSRR, był laureatem nagród tamtego czasu, by odmówić mu nie tylko godności, ale przede wszystkim człowieczeństwa. Będzie bardzo zabawne obserwować, jak będą się gimnastykować polscy zaklinacze rzeczywistości, kiedy będą musieli pogodzić Jana Pawła II ze Związkiem Radzieckim i Putinem.