Leszek Jażdżewski stał się jednym z głównych wrogów Prawa i Sprawiedliwości, a jego wystąpieniem ma się zająć prokuratura. Od przemówienia naczelnego Liberte odcięła się też większość opozycji, a władze Uniwersytetu Warszawskiego ogłosiły, że oceniają je bardzo krytycznie. Zarazem wciąż trwa analiza nagrań video mająca na celu ustalić, kto Jażdżewskiemu bił brawo.

Cóż takiego strasznego powiedział Jażdżewski? Czy zwyzywał wiernych? Użył przekleństw albo inwektyw? Nawoływał do przemocy? Nic z tych rzeczy. Najbrutalniejsze sformułowania, których użył, dotyczyły niewyjaśnionych skandali pedofilskich Kościoła, braku mandatu moralnego do sprawowania funkcji sumienia narodu kleru – czarnoksiężników, którzy liczą, że przy pomocy zaklęć i manipulacji złymi emocjami, zdobędą władzę nad duszami Polaków. Wreszcie, mówiąc o niskim poziomie debaty publicznej, Jażdżewski stwierdził, że „po kilku godzinach zapasów ze świnią w błocie orientujesz się, że świnia to lubi. Trzeba zmienić zasady gry”.

Całość wystąpienia była utrzymana w tonie filozoficznej pogadanki, a krytyka polskiego Kościoła była przeplatana pozytywnymi odniesieniami do Chrystusa i papieża Franciszka. Innymi słowy mowa Jażdżewskiego nie była nawet ateistyczna, a raczej stanowiła apel o odnowę Kościoła. Sformułowania o ukrywaniu pedofilii w Kościele lub utraty funkcji autorytetu trudno uznać za kontrowersyjne. To po prostu fakty. Krytyka jakości debaty publicznej jest zaś powszechna i wszyscy się zgadzają, że warto by zmienić jej reguły. O co więc tyle hałasu?

Prawicowym komentatorom wcale nie chodzi o mowę nienawiści, agresję czy pogardę, ponieważ w wystąpieniu Jażdżewskiego ich po prostu nie było. Chodzi im o obronę uprzywilejowanej roli kleru i o to, że Kościół ma być poza i ponad krytyką. Chodzi o zastraszenie każdego, kto nie boi się wskazywać nadużyć i patologii kleru. Chodzi o urzędowe zadekretowanie Kościoła jako autorytetu.

Politycy obozu rządzącego wraz z dużą częścią opozycji jasno zadeklarowali, że demokracja, wolność, równość wobec prawa kończą się tam, gdzie zaczyna się dyskusja o Kościele. Pod tym względem reakcja na wystąpienie Jażdżewskiego jest najlepszym potwierdzeniem jego tez. A raczej, że wystąpienie naczelnego Liberte było zbyt łagodne. Grożenie mu więzieniem za wskazanie nadużyć kleru dowodzi, że Kościół nie tylko nie zasługuje na miano autorytetu i strażnika wartości. Znacznie bardziej adekwatne wydaje się przekonanie, zgodnie z którym Kościół jest jednym z największych wrogów wolności, demokracji, praw człowieka, a walka z nim to moralny i obywatelski obowiązek.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Szkoda, że uniwerki stają się areną walki politycznej, zamiast zgodnie z pełnioną funkcją być miejscem debaty naukowej. Wszelkie nie-naukowe wystąpienia, bez względu na formę i jakość, pod względem dopasowania do otoczenia, stają w jednym szeregu z antyszczepionkowcami i pozostałymi szarlatanami, którzy lubią w ten sposób dodawać swojej wierze powagi. Dobrze, że chociaż politechniki – przynajmniej na razie – są wolne od tego typu działań. Miejsce polityki i luźnych wystąpień jest w salach konferencyjnych, których mamy wysyp na rynku.

    „elektoratu dla którego ksiądz= bóg bez mała”

    Serio myślisz, że to jakaś znacząca grupa? Na msze wg ISKK uczęszcza jakieś 37% katolików, z czego 18% jest metodologicznie zwolnionych, a wg GUS organizacja ta skupia ok. 87% Polaków, czyli daje to +/- co 4 obywatela. Przytłaczająca większość tej grupy jest jednak krytyczna lub co najmniej „letnia” wobec KK, fanatyczny beton to margines, o który nie bije się żadna partia.

    1. „Dobrze, że chociaż politechniki – przynajmniej na razie – są wolne od tego typu działań.” – oprócz Politechniki Gdańskiej, gdzie PiSdzielstwo zorganizowało sobie zebranko (a potem rektor kopnął w kalendarz na zawał).

  2. No c. Politycy bronią swojego elektoratu dla którego ksiądz= bóg bez mała. To jest w ich interesie.
    Jednak władze uniwersyteckie które oceniają krytycznie wystąpienie które nie przekraczało zakresu dopuszczalnego w debacie publicznej – pokazują nadzwyczaj dobitnie, że za wszelką cenę będą bronić średniowiecznych obyczajów panujących na polskich uczelniach. Okazuje się że profesura tkwi nadal w feudalizmie gdzie kościół grał pierwsze skrzypce.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ruski stanął okoniem

Gdy się polski inteligencik zeźli, to musi sobie porugać kacapa. Ale czasem nawet to mu ni…