Do miasta, w którym jeszcze nie tak dawno wyznaczano specjalne wagony „Nur für Deutsche” w tramwajach, w 2016 roku powrócił minifaszyzm w rodzimym wydaniu. A przecież prof. Kochanowski, pobity przez „patriotę” urażonego koniecznością słuchania niemieckiej mowy w komunikacji miejskiej, nie jechał w tym tramwaju sam. To wina nas wszystkich. Zbiorowa jak transport w Warszawie.

Wszyscy to znamy, prawda? Nocny autobus, piątek, oboje podpici, on ją szarpie. Każe wysiadać, łamie jej tipsa. „Sama chciała, po co się włóczy z takim po nocy” – myślą wszyscy. Ten sam autobus, grupa łysych mięśniaków i on jeden, z długimi włosami, ze wzrokiem utkwionym w podłodze, usiłujący uruchomić supermoce, aby stać się niewidzialnym. Mężczyzna wyrywający śpiewającemu Romowi harmonię, wrzeszczący „Zamknij się!”. Wyzwiska i przeganianie bezdomnych „bo śmierdzą na NASZYCH ławkach”. Nagłówki gazet: „W Poznaniu pobito Syryjczyka”, „Rasistowski incydent w Trójmieście”. I co, wszyscy ci sprawcy znajdowali się w próżni, gdzie trafili razem ze swoimi ofiarami, odcięci od zewnętrznych bodźców i od świadków? Co TY byś zrobił, będąc świadkiem przemocy?

To wina panoszących się narodowców, prawicowej indoktrynacji, zakłamywania historii, tolerancji dla rasistowskich haseł na stadionach – bo obrażanie mitycznego „Żyda” czy „czarnucha” na transparencie to dla sądów abstrakcja. Tak. To wszystko prawda. Ale walka na poziomie informacyjnym nie zwalnia nas z obowiązku reakcji. Bo doszło do tego, że w stolicy Polski w XXI wieku nie wolno rozmawiać z zagranicznym gościem w jego języku. I straszne jest to, co mówi sam pobity profesor. Że to nie było nic głęboko ideologicznego. Ot, „zdrowa reakcja polskiego proletariatu”. Odruch. Doczekaliśmy czasów, gdy odruchem polskiego patrioty jest bić na oślep, gdy słyszy obcą mowę. Skąd zatem oburzenie po morderstwie w Harlow? Zginął, bo był Polakiem? Widać jakiegoś Anglika rozdrażniło, gdy usłyszał „pierogi” zamiast „dumplings” i „kurwa” zamiast „fuck”. Zadziałał odruch.

Przemocowiec działa, gdy czuje, że ma na to przyzwolenie, gdy wzbudza strach, gdy widownia pozostaje niema. Plemienna przemoc dotyka najczęściej innego, obcego, słabszego. Najtrudniejsze zadanie ma osoba, która odezwie się jako pierwsza. Potem zwykle dołączają do niej inne. Obserwując przemoc, warto wezwać innych świadków do podjęcia działania – choć często strach zwycięża. Tzeba też wreszcie skończyć z systemową hipokryzją – zawijaniem brunatnej ideologii w złoty papierek, pobłażaniem kibolom. Nade wszystko jednak należy reagować na bieżąco. Pacyfizm oznacza szacunek, a nie konieczność biernego przyglądania się, gdy ktoś bije i znieważa. To dwie rozłączne sprawy, drodzy „jestem z lewicy i brzydzę się przemocą”. To świetnie. Ale kiedy trzeba, nie odwracajcie wzroku.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Wczoraj, tramwaj we Wrocławiu, mieście spotkań, w którym trwa właśnie wielki międzynarodowy turniej brydża. I przyjechali ludzie z całego świata, też lekko inni, o odmiennych zainteresowaniach mówiący w innych językach.

    I dwie starsze panie, z RPA, rozmawiają sobie o tym turnieju, jadąc do Hali Stulecia /dawniej Ludowej/. A za nimi, z siedzenia, lekko już bardzo wcięty wrocławski żul zaczyna coś do nich tam wykrzykiwać wrogo, bo były inne, czysto ubrane, pełna kultura i rozmawiały ze sobą… po angielsku. Ten coś z tyłu dalej rzuca mięsem.

    I wstałem, podszedłem do niego i pytam, co jest z Tobą? A on nic, patrzy na mnie z obłędem strachu i zaskoczenia w oczach. Wybełkotał przepraszam i zamilkł. Ale cały tramwaj nic, żadnej reakcji na takie chamskie zachowanie. Każdy – jak i w wielu innych miejscach – milczy, obojętnie mija, zajęty swoimi sprawami, nie sięgając dalej, niż czubek własnego nosa*. Z lęku.

    Na koniec Panie mi podziękowały, pomogłem im otworzyć drzwi i poszły z uśmiechem grać w tego swojego brydża.

    Chamstwa przybywa. Ono się ukrywa nawet za pseudo intelektualnymi wypowiedziami różnych ludzi, za którymi tyko agresja, lęk i owoc tego stanu – hejt.

    Promowany powrót do jedynej słusznej tradycji dodaje tym zastraszonym już kompletnie ludziom skrzydeł, bo jest nadzieja zbawienia, tylko wybić trzeba wszystkich, którzy myślą inaczej, po swojemu, nie po naszemu. To jest faszyzm jedynej drogi, bardzo niebezpieczny model myślowy, którego skutki działania szczegółowo opisuje historia.


    *a za plecami rośnie armia prawdziwej ciemnoty. Nie oglądać się do tyłu, patrzeć w niebo, z nadzieją. Tak, tak, znamy, znamy, to się nazywa ignorancja. Wszystko wraca. Właśnie wraca. M.

  2. I jakie wnioski? Nijakie. Społeczeństwa to nie interesuje. 27 lat indoktrynacji zrobiło swoje.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…