Przez kraj przetacza się fala gromkich żali. W czasie, gdy wokół budynku sejmu eksploduje oburzenie i płacz za utraconą demokracją, konstytucją, wolnością i w ogóle cywilizacją zachodnią, kilka kilometrów dalej dwóch dżentelmenów wyprowadza właśnie z państwowej kasy cztery miliony złotych. Napisał o tym tygodnik „Wprost” informując jednocześnie o odmowie oficjalnego potwierdzenia tej bulwersującej informacji przez PKP SA. Ci zaradni ludzie to Jakub Karnowski i Piotr Ciżkowicz. Obaj zarządzali jeszcze wczoraj polskimi kolejami. Jak wiemy czynili to nader kompetentnie. Wszak polskie kolejnictwo nie znało takiego rozkwitu jak za czasów PO, ministra Grabarczyka czy specjalisty od zegarków, min. Nowaka. Przynajmniej oni tak uważają w liście pożegnalnym pt. „Zostawiamy kolej zreformowaną”. 64 proc. pasażerów PKP Intercity jest usatysfakcjonowanych usługami oferowanymi przez te luksusowe, przynajmniej jeśli chodzi o ceny, pojazdów, chwalą się obaj panowie. Wzruszające. Nie widzą, że 36 proc. nie podziela tego zdania, no i nie zwrócili uwagi, że nie głosowali ci pasażerowie, którym odebrano tanie linie regionalne, zlikwidowano połączenia i odcięto od świata. Nie głosowali też kolejarze z PKP Cargo, którzy strajkami wciąż walczą o godne warunki pracy. Jeżeli jest tak świetnie, to czemu obaj rzutcy menadżerowie opuszczają tak pewnie płynący okręt?
Pewnie dlatego, bo wiedzą, że PiS, wcześniej, czy później, przyjdzie także po nich. Zrozumiały strach. Ale innym powodem może być chęć ucieczki od podatku od odpraw. Karnowski i Ciżkowicz, koledzy Balcerowicza, którzy wiedzą, że podatki to zło postanowili się od ekonomicznego diabelstwa uchronić i dokonać swoistej ucieczki do przodu. Uważają zapewne, że skoro zmiany we wspomnianej ustawie wejść mają w życie od 1 stycznia, to może uda im się jednak ocalić całą kasę otrzymaną z państwowej skarbonki. Ale może się nie udać, bo pytany przez portal Rynek Kolejowy doktor nauk prawnych, ma wątpliwości czy rzeczywiście manewr obu panów okaże się skuteczny. Poczekamy i się dowiemy.
Żałuję jedynie, że nie doczekam się żadnej reakcji pięknoduchów specjalizujących się we wzniosłej obronie pozamaterialnych liberalnych wartości. Czemu krzyczą o wielkich wartościach, a jakoś nie razi ich wyrafinowanych demokratycznych sumień drenaż publicznej kasy? Uprzejmie pytam czy to jest demokratyczne? Czy można z jednej strony taką nieskrywaną pazerność tolerować, jednocześnie wrzeszcząc w obronie platformianego składu Trybunału Konstytucyjnego?
Miejcie litość dla ludzi przytomnych i uświadomcie sobie, że wasze wzniosłe słowa o wartościach teoretycznej demokracji są nic nie warte, skoro nie zauważacie i tolerujecie opisane wyżej sytuacje.
Nie warto grać w totolotka, nie warto się też upić jak głosi refren kultowego songu. Jedno co warto, to zostać członkiem zarządu PKP S.A.