Martin Griffiths, emisariusz ONZ w Jemenie, pierwszy raz od swej nominacji w lutym mógł dziś udać się do oblężonego portu o żywotnym znaczeniu dla broniącego się przed Arabią Saudyjską Jemenu. Półmilionowe miasto od kilku miesięcy jest sceną walk i intensywnych bombardowań – Griffiths jest w trakcie organizacji rokowań, które mogłyby zakończyć saudyjską agresję.
Od 10 dni trwa teoretyczne zawieszenie broni w Hudajdzie. Teoretyczne, gdyż w tym tygodniu najemnicy saudyjscy dwa razy atakowali miasto. Griffiths wykorzystał dzisiejszą ciszę na froncie, by „ocenić sytuację i ponowić wezwanie o utrzymanie zawieszenia broni do czasu rozmów pokojowych”, które miałyby zacząć się w Szwecji na początku grudnia.
Sytuacja w mieście, jak w całym bombardowanym Jemenie, jest tragiczna. Walki uniemożliwiały dostarczanie do tego jemeńskiego portu pomocy humanitarnej i importu, co pogłębia klęskę głodu w kraju. Według ONZ, już blisko 14 milionów ludzi cierpi poważne niedożywienie. Umierają najsłabsi – dzieci i seniorzy.
„Jestem tu, by wam powiedzieć, że ustaliliśmy z walczącymi stronami możliwość przejęcia portu przez ONZ. Negocjacje na temat roli organizacji w Hudajdzie i reszcie kraju muszą ruszyć jak najszybciej” – mówił wysłannik do dziennikarzy. Wcześniej był w Sanie, stolicy Jemenu, gdzie rozmawiał z przywódcą obrońców kraju Abdelem Malikiem al-Hutim. Mieszkańcy boją się wznowienia walk.
Przerwa w saudyjskiej ofensywie pozwoliła ONZ rozdać 30 tys. paczek żywnościowych, co powinno wystarczyć na miesiąc dla ok. 180 tys. osób. Inni, ok. 240 tys. ludzi, dostali trochę artykułów podstawowych, jak mąka i olej.
Wojna w Jemenie trwa do marca 2015 r. Arabia Saudyjska, najbogatszy kraj arabski, z pomocą Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji i kilku dyktatur z Zatoki Perskiej, zabiła ok. 200 tys. osób i znacznie zniszczyła infrastrukturę najuboższego kraju arabskiego doprowadzając do klęski humanitarnej, którą ONZ określa, jako „najgorszą na świecie”.