Opozycja w histerii. Spodziewają się, że po zakończeniu Światowych Dni Młodzieży, do mieszkań opozycyjnych polityków zaczną pukać służby mundurowe i wzrośnie popyt na kajdanki.
Prym w tych minorowych nastrojach wiodą, jak podaje portal Onet.pl, jakżeby inaczej, politycy PO i Nowoczesnej. Sygnałem o wzbierającej fali aresztowań miało być wejście CBA do wszystkich 16 urzędów marszałkowskich, a w większości funkcje marszałków pełnią politycy PO właśnie.
Na razie wyników kontroli CBA brak, ale wiadomo, że służba ta miała skontrolować wydawanie unijnych funduszy w ostatnich latach. Nawet bez CBA plotkowano na polskiej prowincji, że dochodziło w tej dziedzinie do nadużyć i powszechnej korupcji. Władze samorządowe dodają od siebie, że na pewno chodzi o wymianę władz samorządowych, korzystając z argumentu o podejrzeniach o nieprawidłowościach przy wydawaniu publicznego grosza. Taki pogląd prezentuje np. Hanna Gronkiewicz Waltz, prezydent Warszawy, nie zwracając uwagi, że nawet tak przez lata życzliwa jej „Gazeta Wyborcza”, od dłuższego czasu publikuje artykuły o krzyczących naruszeniach podczas reprywatyzacji stołecznych gruntów.
W podobnym tonie wypowiada się Ryszard Petru, który uważa, że to będzie manewr PiS odwracający uwagę opinii publicznej od problemów z finansami. PiS wyśmiewa te obawy.
– To kolejna próba straszenia PiS-em, jaką podejmuje opozycja. Absolutnie niczego takiego Prawo i Sprawiedliwość nie planuje i nic takiego się nie wydarzy. My realizujemy przede wszystkim nasz program – mówił Onetowi poseł Wojciech Skurkiewicz z sejmowej komisji sprawiedliwości. – Uczciwi obywatele, uczciwi Polacy nie mają się czego bać, mogą spać spokojnie. Oczywiście ci, którzy łamią prawo muszą się liczyć z konsekwencjami.
Z jednej strony politycy PO z pewnością mogą się bać bardziej wnikliwych kontroli, a drugiej jednak tekst „uczciwi Polacy nie mają się czego bać, wywołuje fatalne skojarzenia, bo jest to argument , zazwyczaj używany przez autorytarne władze, które rozkręcają spiralę zastraszania społeczeństwa.