„Jest taki kraj, gdzie klimat się poprawia”…
To ten sam kraj, gdzie prezes partii trzymającej stery w parlamencie występuje w filmie fundacji ratującej zwierzęta i namawia wyborców, by tak jak on, „mieli dla nich serce”.
To ten sam kraj, który po trzech latach udaje, że nie pamięta słów prezesa. Właściwie dlaczego miałby pamiętać, skoro dobitniej od porywu serca starszego pana u progu wieku emerytalnego przemawiają liczby? Co roku sprzedajemy za granicę dobra luksusowe ociekające krwią 10 milionów zabitych norek, jenotów, szynszyli, lisów.
To ten sam kraj, w którym futrzarscy lobbyści udają, że zwierzęce obozy zagłady to de facto parki rozrywki. „Manipulujecie!” – krzyczą w nos aktywistom. – „Na waszych filmach pokazujecie patologię, a nie uczciwych ludzi, dających miejsca pracy. Pokazujecie margines marginesu, pokazujecie tylko te fermy, które sami byśmy pozamykali. U nas jest inaczej!”. „Viva!” razem z BASTĄ pokazały właśnie wyniki listopadowego śledztwa na jednej z tych „lepszych” ferm. Z tych „u nas”. Obejrzyjcie sobie ten film zamiast nowej produkcji Netlixa. Zobaczcie, jak z półmroku wyłaniają się cienie ludzi i zwierząt, wyciąganych za ogony i wrzucanych do komór gazowych. Nie zaśniecie, kiedy uświadomicie sobie, że to realny świat, straszniejszy niż „1983” i „1984” razem wzięte.
Jest taki kraj. To ten sam kraj, w którym publikacja filmiku z ogonami i komora gazową zbiegła się z ogłoszeniem, że w nowej ustawie będzie jednak wolno przykuwać żywe stworzenia łańcuchami i podrzynać im gardła, bo tak każe jakiś odległy Bóg w odległym zakątku świata. To ten sam kraj, który szczyci się tradycją wynoszenia ze sklepu żywej ryby w siatce, bo dopiero wówczas można w pełni świętować czas miłości i pojednania przy wspólny stole.
Jest taki kraj, w którym za zabicie samicy dzika dostaniesz 650 zł, a za samca 300. W którym na rzeź ptaków bilety bukują zagraniczni goście z dalekiego południa Europy. W którym myśliwi kastrują nożem żywego knura. A kiedy już skończą, jadą do szkół opowiadać dzieciom o tym, w jaki sposób ratują świat. Hej, czy to przypadkiem nie ten kraj, który na szczyt klimatyczny ONZ wystawia stoisko pełne węgla, jednorazowych serwetek i kubków, wszystko okłada zdjęciami z wycinek drzew, a na deser serwuje poczęstunek z mięsa dzika i jelenia?
Jest taki kraj. Czasem marzę o tym, żeby zniknął z powierzchni ziemi i poszedł do diabła. Co, swoją drogą, jest już tylko kwestią czasu. A taki ciepły mieliśmy październik w tym roku.