Generał Benny Gantz jest bardzo zadowolony. Gantz, znany szeroko jako kat Strefy Gazy, był nazywany przez europejskie media „centrystą”, a nawet politykiem „centrolewicowym”, gdy w ciągu trzech ostatnich kampanii wyborczych ścierał się ze skrajną prawicą wiecznego premiera Izraela Benjamina Netanjahu. Sam Netanjahu nazywał go pogardliwie „lewakiem”, bo generał dopuścił do swej koalicji ugrupowania centrowe, zanim je zdradził i opuścił, by połączyć swe siły z Netanjahu.

Dziś, oczekując, że i on zostanie premierem, Gantz wyraził wielkie zadowolenie, że cały reżim przyjął jego pomysł, by nie zwracać palestyńskim rodzinom zwłok tych, których zabiło izraelskie wojsko lub policja. Gantz zawsze należał do twardej, ultranacjonalistycznej prawicy, więc bardzo się ucieszył, tym bardziej, że pochwalił go sam Netanjahu, wcześniej tak przezeń krytykowany.

Aresztowanie Palestyńczyka przez wojsko okupacyjne. twitter

Do tej pory Izrael nie zwracał zwłok tylko zabitych ze Strefy Gazy, jeśli wpadli w ręce wojskowych. Na reszcie mu nie zależało, ale Gantz, najwyraźniej zwolennik równości, wysunął ideę, że należy to rozszerzyć na całość terytoriów okupowanych, wszystkich zabijanych Palestyńczyków. Jego zdaniem pozwoli to odzyskać zwłoki dwóch izraelskich żołnierzy, którzy zginęli podczas jednego z najazdów na Gazę. Organizacje ochrony praw ludzkich wołają o pomstę do nieba, nawet w Izraelu.

Adalah (to „sprawiedliwość” po arabsku) jest izraelską organizacją obrony praw człowieka mającą swe centrum w Hajfie, która właściwie zajmuje się obroną prawną mniejszości palestyńskiej mieszkającej w samym Izraelu; próbuje walczyć z reżimem rasistowskiego apartheidu poprzez interwencje w izraelskim Sądzie Najwyższym. Dziś ujęła się też za Palestyńczykami z terytoriów okupowanych: „Polityka używania ciał ludzkich jako waluty wymiennej gwałci najbardziej podstawowe wartości i prawo międzynarodowe, które zabrania okrutnego i nieludzkiego traktowania”.

Dlaczego jednak ekstremiści jak gen. Gantz i rząd izraelski posuwają się do takich pomysłów? Bo mogą. Imperium amerykańskie zapewnia im całkowitą bezkarność. Joe Biden, kandydat Partii Demokratycznej na prezydenta jest bardzo zadowolony, bo tenory lobby proizraelskiego w Stanach stawiają na niego, „najbardziej proizraelskiego kandydata wszechczasów”. Halie Soifer z Rady Żydowskiej Demokratów ogłosił, że „nigdy nie mieliśmy kandydata do prezydentury, który jest tak długo i tak solidnie oddany Izraelowi”, co oczywiście zdenerwowało Trumpa, który przez całą kadencję bez problemu przytakiwał każdej propozycji Tel-Awiwu.

Robert Wexler, b. kongresman, który stoi dziś na czele politycznej grupy syjonistycznej Ośrodka S. D. Abrahama, bardziej nawet na prawo od Benjamina Netanjahu, głośno chwali inicjatywę Bidena, by ze słownika mediów całkiem usunąć słowo „okupacja” w odniesieniu do terytoriów palestyńskich, jakby miała wraz z tym przestać istnieć, oraz przekonuje, że jego wybór Kamali Harris na wiceprezydenta „świadczy o jego wielkiej miłości do Izraela”. Harris, prosto w linii clintonowskiej Demokratów, zapewnia „bezwarunkowe” poparcie dla państwa żydowskiego, czyli bezkarność.

Amerykański Kongres Żydów oczekuje jeszcze od Bidena zmarginalizowania i tak marginalnego skrzydła w Partii Demokratycznej, które miało inne poglądy. Ludzie, jak Bernie Sanders, czy Beto O’Rourke, którzy na początku kampanii krytykowali rasizm izraelskiego reżimu, w końcu poparli Bidena, ale jest jeszcze kilka krytycznych kobiet-deputowanych Demokratów, które należy wyeliminować z reprezentacji politycznej partii. Zresztą Soifer, który był doradcą Harris, zadeklarował, że „Biden odnowi erę, w której nikt nie będzie publicznie krytykował Izraela.”

A Republikanie? Szef waszyngtońskiej dyplomacji Pompeo ripostował wczoraj proizraelsko nakładając kolejne sankcje na Międzynarodowy Trybunał Karny z Hagi i szczególnie Gambijkę, prokurator Fatou Bensoudę i jej szefa w Trybunale Phakiso Mochochoko z Lesotho, gdyż prowadzą śledztwo w sprawie amerykańskich zbrodni podczas okupacji Afganistanu i jeszcze oskarżają władze i armię izraelską, w tym Netanjahu i Gantza, o zbrodnie w Palestynie, na co „Stany Zjednoczone nigdy nie pozwolą”. Amnesty International nazwała to „nowym, bezwstydnym atakiem na międzynarodowy wymiar sprawiedliwości”, burzą się też inne organizacje, ale politycy w Europie kładą uszy po sobie. Dlatego Izrael może śmiało handlować zwłokami tych, których zabija.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Heh, ten cały Biden z jego 'rozwijającą się’ demencją jest tak zależny od swoich mocodawców z poszczególnej wspólnoty lobbyingowej, że to bania mała w porównaniu do gwiazdy na punkcie bycia 'trendy’ Baracka Obamy.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…