Prezydent USA Joe Biden wylądował w Wielkiej Brytanii; celem jego pierwszej podróży zagranicznej jest szczyt G7. W pierwszych wystąpieniach publicznych amerykański przywódca chwalił demokrację, zapowiadał jej aktywne krzewienie i ostrzegał Rosję.
– Na każdym kroku podczas tej podróży będę mówił jasno, że Stany Zjednoczone powróciły, a demokracje całego świata łączą siły, by zmierzyć się z największymi wyzwaniami, z kwestiami, które mają największe znaczenie dla naszej przyszłości – powiedział Joe Biden w przemówieniu wygłoszonym po lądowaniu w bazie RAF w Mildenhall.
„Stany Zjednoczone powróciły” to jednoznaczny przekaz: Demokraci nie zamierzają się ograniczać w polityce zagranicznej. USA będzie aktywnie wspierać swoich sojuszników, zwalczać konkurentów, posługując się przy tym sprawdzonymi hasłami „szerzenia” czy też „umacniania” demokracji. W przeszłości pod tymi hasłami Amerykanie wywoływali już wojny, które bynajmniej do powstania żadnej demokracji nie doprowadziły.
Przesłanie dla Rosji
Szczególną uwagę Biden w swoim przemówieniu poświęcił Rosji. Pogroził mianowicie, że Stany Zjednoczone odpowiedzą w sposób „znaczący”, jeśli tamtejszy rząd zacznie prowadzić szkodliwe działania. – Zakomunikuję, że są konsekwencje za łamanie suwerenności demokracji, w USA, w Europie i gdzie indziej również – oświadczył amerykański prezydent. Równocześnie zapewniał, że nie szuka konfliktu z Rosją, chciałby relacji stabilnych i przewidywalnych.
W programie kilkudniowej wizyty Joe Bidena w Europie jest, obok udziału w spotkaniu liderów państw G7, także szczyt NATO, rozmowy z premierem Wielkiej Brytanii Borisem Johnsonem o nowym porozumieniu o współpracy amerykańsko-brytyjskiej oraz rozmowa z prezydentem Rosji Władimirem Putinem w Genewie 16 maja.
Amerykanie i ich demokracja
Gdy Biden opowiada w Europie o obronie demokracji, w jego kraju badania opinii publicznej pokazują co najmniej dwuznaczny stosunek do ostatnich wyborów prezydenckich. Według cytowanego przez Al-Dżazirę sondażu firmy Morning Consult aż 29 proc. ankietowanych wyborców Partii Republikańskiej jest przekonanych, że w ciągu najbliższych kilku miesięcy do Białego Domu wróci Donald Trump, bo wyniki ostatnich wyborów zostaną unieważnione. 17 proc. tego segmentu elektoratu jest wręcz pewnych, że tak właśnie będzie. Sondaż pokazał również, że aż 77 proc. Amerykanów – choć z różnych powodów – nie wierzy w sprawność i jakość własnej demokracji.