Jarosław Kaczyński nie jest żadnym przebiegłym geniuszem, jak postrzega go – podziwiając i nienawidząc jednocześnie – tzw. opozycja. Czasem nawet to przyznaje ustami swoich pismaków i ekspertów od siedmiu boleści, gdy frustracja złapie takiego gamonia na antenie czy w telewizyjnym studio.

Prezes Państwa po prostu wyszedł trochę poza pewien schemat polegający na uprawianiu polityki tylko według ściśle określonych konsensusów. Jeden z nich brzmiał: zawsze przeciwko społeczeństwu, nigdy z jego choćby minimalnym udziałem. Salon III RP nie może mu tego darować, tak jak kiedyś nie mógł przebaczyć Lepperowi. Z tym, że Lepper był – niezależnie od tego, jak oceniać jego polityczny dorobek – autentycznym przywódcą chłopskim i zbudował pewien ruch, z którym władza musiała się zacząć liczyć. Kaczyński tylko flirtuje z ludem, a właściwie udaje, że flirtuje i maskuje to pieniędzmi. Stwarza spauperyzowanej i zmęczonej większości fałszywe poczucie upodmiotowienia. I tyle.

Nie ma w tym żadnego wielkiego sprytu, ani tym bardziej intelektu. Oficjalna opozycja złożona z zawodowych obywateli, profesjonalnych demokratów i żałosnych płaczek po „utraconym dorobku III RP” nie jest w stanie sobie w ogóle wyobrazić, że mogłaby się w taki sposób zachować i dlatego czuje, że ma związane ręce. Ale to przecież nie ze względu na jakąś uczciwość tych stronnictw, ale ze względu na przyrodzony im pierwotny wstręt do społeczeństwa. Wszystkie te Tuski, Schetyny i Kidawy-Błońskie postrzegają siebie jako szlachtę i gardzą tymi, których mają reprezentować (w ich mniemaniu: rządzić nimi). Kaczyński oczywiście też, ale ze względu na fakt, iż nie udało mu się jakoś spoufalić z klasą próżniaczą na tyle, by spijać konfitury i odcinać cały czas kupony od kombatanctwa z czasów świętej wojny przeciwko komunizmowi, jego arystokratyzm jest na pewno nieco bardziej elastyczny. A w polityce elastyczność, refleks i konsekwencja bardzo popłacają.

Prezes Państwa odrobił tę prostą lekcję. Żaden z liderów opozycji dotąd tego nie zademonstrował; Lewica również jeszcze nie. Zapowiedział on wszak jeszcze przed poprzednimi wyborami parlamentarnymi, że będzie obsypywał lud koralikami, reaguje błyskawicznie na wszystkie ewentualne potknięcia swoje lub swoich sojuszników i gdy już wymyśli metrum do swojej najnowszej propagandowej melodyjki i przetasuje słówka grają to wszystkie prorządowe media, a wszystkie opozycyjne zgodnym chórem przeciwko temu. Najlepszym przykładem z ostatnich dni jest zapowiedź podwyższenia płacy minimalnej. Gadają o tym wszyscy, choć w zasadzie nie ma o czym, bo do 2023 r. jeszcze ho, ho. I to również nie jest świadectwem żadnego mistrzostwa, tylko elementarnej spostrzegawczości: Kaczyński zauważył, że rzucenie w lud walizką pieniędzy powoduje po stronie plebsu podniecenie, a po stronie salonu sraczkę. Tylko tyle i aż tyle.

Oczywiście wszystkie te działania, aby nie wyglądały na to czym rzeczywiście są, czyli kiełbasą dla psa, który ma wygryźć dla PiS-u miejsce w establishmencie raz na zawsze, trzeba ładnie opakowywać. I chyba opakowania się Prezesowi Państwa właśnie skończyły, bo coś mu się propagandowa nawijka potwornie rozjeżdża, a nowe bon moty są coraz głupsze.

Dziś (14 września) Jarosław Kaczyński przeprowadził odprawę swoich – jak sam to określił – „żołnierzy”. Było to spotkanie z pracownikami sztabów wyborczych i wolontariuszami, czyli ekipą od której w kampanii wyborczej zależy bardzo wiele, i która pracuje motywowana ideowo. Spodziewałby się człowiek, że przemowa przed posłaniem na front będzie jeśli nie niezwykła i mocna, to chociaż dobrze przygotowana. Tymczasem Prezes Państwa nie miał do powiedzenia swoim batalionom niczego. Żonglował jedynie jakimiś militarystycznymi porównaniami i skupił się na własnym nowosformułowanym paradygmacie, czyli „polskiej wersji państwa dobrobytu”. Już samo w sobie jest to zabawne, bo wynika z niego, iż istnieje jakiś imperatyw zgodnie z którym polski dobrobyt czymś się obiektywnie różni od zwykłego dobrobytu, który może występować w każdym innym państwie na świecie.

Kaczyński zdefiniował ten „polski dobrobyt” poprzez wskazanie jego antynomii, a jest nią – co za niespodzianka – „odmarsz w stronę postkomunizmu”. Rak antykomunizmu i przedsiębiorczości pożarł już chyba wszystko i tylko czekać, aż ludzie zaczną umierać za każdym razem, gdy jakiś polityk lub dziennikarz wypowie jakiekolwiek antykomunistyczne zaklęcie albo probiznesową mantrę. Jakby na to nie spoglądać, Prezes Państwa podciera się już wyświechtanym agit-propem, który słyszeliśmy od początku lat 90. Niczego nowego nie wymyślił; cała ta wielka maszyna propagandowa, która pracuje dla PiS mieli dokładnie to samo łajno, którym opryskiwała nas Gazeta Wyborcza od chwili jej poczęcia. Tyle, że Kaczyński dodał do szamba chili i nie dozuje go subtelnie, a leje jak z Niagary.

Do kwestii medialnej Prezes Państwa odniósł się stwierdzeniem, iż „my mówimy” – jak się wyraził – „w oparciu o rzetelne fakty”. Znów, ciekawe – na czym polega różnica między faktem rzetelnym i zwykłym? Donald Trump kiedyś mówił o „faktach alternatywnych”, może to jakaś polska wariacja?

Nie da się ukryć. Jarosław Kaczyński po prostu pieprzy. Jeśli dodać do tych głupotek jego – w ewidentny sposób kłamliwe – zapewnienia o tym jak to chce budować społeczeństwo, w którym „wszyscy będą docenieni” i będą mieli poczucie „że uczestniczą we wspólnocie” wychodzi nam zlepek naprawdę, najgorszego sortu. Przecież ten człowiek jest odpowiedzialny za wdrożenie iście kontrrewolucyjnej kultury ciągłych nagonek!

To że opozycja, wszystko jedno już prawicowa czy lewicowa, nie jest w stanie pokonać tak ułomnego czegoś jak Prawo i Sprawiedliwość świadczy o jej niepełnosprawności politycznej, a nie o rzekomym mistrzostwie Kaczyńskiego.

 

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. PIS wygra te wybory, ale na pewno nie bedą mieć większości. Bardzo możliwe, że przykleją się do nich ludzie z Konfederacji gdyby weszła do Sejmu (o ile wejdzie bo Korwin pewnie znów odpali protokół 1% i zacznie gadać o głupich kobietach lub Braun wróci do pomysłu batożenie gejów).
    Na pewno przez kolejne 4 lata będą zadymy, już wyciekła plotka, że PIS ma plan zaostrzyć prawo aborcyjne.

    A najgorsze jest to że ja mając poglądy wolnorynkowe na gospodarke i racjonalne na kwestie społeczne nie mam w tym kraju na kogo głosować :(

    1. A nie jest pan naturalnym wyborcą PO? To jest przecież, partia liberalna.

      Co do artykułu:
      JK: „wszyscy będą docenieni”
      Państwo Kaczyńskiego to ciągle społeczeństwo wielkich nierówności społecznych i teraz tutaj pojawia się problem – jak w ogóle można wdrapać się na szczyt tej piramidy?

      Warunki dla samozatrudnionych czy jak kto tam woli, dla „młodych przedsiębiorców” ciągle są złe. W tej sytuacji dobrą alternatywą wydaje się Korwin – ten obiecuje zdjąć obowiązek ZUSowski. Mimo, iż państwo Korwinowskie jest obarczone całą masą potworności, przynajmniej daje jakieś szansę młodym na awans w hierarchii społecznej. Z tego powodu Konfederacja, jakiś swoich wyborców ma i są to w dużej mierze ludzie młodzi.

      Alternatywą dla Korwina jest Lewica. Tutaj programowo pojawia się niski ZUS. Jeśli jesteś zaczynający Twoje składki uzupełniane są z redystrybucji – a zapłacisz dopiero jak już się rozwiniesz. Podatek progresywny dodatkowo potrafi utrudniać życie większym graczom na rynku, co ułatwia całą tą zabawę tym co zaczynają – zwiększając przy okazji konkurencyjność. Zawsze pozostajesz też ubezpieczony.
      Niestety zabrakło nam przebicia, by model ten wypromować. Dodatkowo jest jeszcze problem z wiarygodnością tej części Lewicy, która miała już szansę się wykazać. Mimo wszystko nasi młodsi działacze mają szansę jeszcze trochę coś ugrać wystukując tą nutę.

    2. Do Adrian

      Najbliżej z poglądami mi do Roberta Gwiazdowskiego, ale on zrezygnował ze startu w wyborach. Chyba z ciężkim sercem zagłosuje na PO, mógłbym też zagłosować na Konfederacje bo mają poglądy wolnorynkowe, ale nie podoba mi się to że chcą zakazać aborcji i żeby Polska opuściła UE.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…