Zamienił w koszmar życie kilkudziesięciu rodzin. Dewastował budynki w których mieszkali ludzie. Stanął przed sądem, został skazany, lecz wymiar sprawiedliwości uznał, że jego występki nie są tak poważne, by powędrował za kraty.
Piotrowi B. się upiekło. Został skazany tylko na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata i 8 tysięcy złotych grzywny. To prawie nic, biorąc pod uwagę rezultaty jego okrutnych działań.
Jak donosi poznańska „Wyborcza”, B. dwa lata temu został właścicielem budynku przy ul. Małeckiego w dzielnicy Łazarz. Szybko podwyższył lokatorom czynsz oraz przystąpił do nękania lokatorów.
Wynajęci przez niego robotnicy dewastowali kamienice tak, aby maksymalnie utrudnić życie mieszkańcom. W ścianach łączących klatki schodowe z lokalami pojawiły się dziury, a budynek był metodycznie zalewany wodą. Cierpieli zwłaszcza lokatorzy w starszym wieku.
W końcu prokuratura postawiła B. zarzut utrudniania lokatorom korzystania z mieszkań, prowadzenia nielegalnych prac remontowych i sabotowania kontroli nadzoru budowlanego. Kamienicznik przyznał się do winy, wyraził żal, skruchę i poprosił o wyrok w zawieszeniu.
Prokuratura uznała, że nie ma mowy o ugodzie na takich warunkach, żądając dla niego trzech miesięcy w więzieniu oraz dwóch lat prac społecznych. Sąd był jednak łagodniejszy – skazał B. na rok więzienia w zawiasach oraz 8 tys. zł grzywny. Prokuratura wyrok zaskarżyła, jednak wczoraj sąd okręgowy w Poznaniu utrzymał wcześniejszy werdykt w mocy. Kamienicznik nie trafi za kraty, chyba, że w ciągu trzech kolejnych lat wróci do działalności przestępczej.
– Chcieliśmy, by wina została udowodniona, i tak się stało. Mamy nadzieję, że już nikt przez pana Burdzińskiego nie będzie cierpiał – powiedziała „GW” Iwona Wiśniewska, jedna z byłych lokatorek kamienicy przy ul. Małeckiego.