Site icon Portal informacyjny STRAJK

Kamila Gasiuk-Pihowicz – trybunka antyludowa

fot. Zuzanna Kochel

Liczyliście, że ostatnie protesty społeczne wyłonią lidera opozycji, który poprowadzi zjednoczony blok do zwycięstwa nad obozem Kaczyńskiego? Ja trzymałem kciuki za niepowodzenie takiego wariantu. W obecnej konfiguracji politycznej najsilniejsze pozycje i możliwości komunikacyjne mają politycy opcji liberalnej, a po nich możemy spodziewać się wyłącznie działań, których  pozostawią nas w korkociągu platformersko-pisowskich utarczek i za 10 lat obudzimy się w kraju doszczętnie ogłupiałym i zniszczonym trwającą balangą. Potwierdzają to zresztą sondaże. Społeczeństwo uznało, że siłą liderującą protestom przeciwko zawłaszczeniu przez PiS sądów jest Platforma Obywatelska. Murowanym faworytem do tytułu wodza opozycji jest zaś Grzegorz Schetyna. Niby nic nowego, a jednak smutne to bardzo, bo zaangażowanie dzielnych działaczek Strajku Kobiet, Partii Razem czy ruchów miejskich mogło dawać nadzieję, że narodowi odechce się patrzeć i słuchać liberałów. Tak się jednak nie stało, najpopularniejszym politykiem lewicy wciąż pozostaje Włodzimierz Czarzasty, a wiele wskazuje na to, że ogólne poruszenie może zostać zdyskontowane przez „Gazetę Wyborczą”, która całą mocą swojego przekazu roznieca blask wokół Kamili Gasiuk-Pihowicz, posłanki Nowoczesnej, którą rzekoma charyzma, pracowitość i odwaga kwalifikują do miana głównej postaci protestującej opozycji.

Od mniej więcej tygodnia 34-letnia polityczka bryluje we wszystkich możliwych środkach przekazu koncernu Agora – od Radia TOK FM, przez portal Gazeta.pl po jedynkę weekendowego wydania „Wyborczej”, przypominającą nieco okładkę „GW” sprzed kilku tygodni, kiedy to Robert Biedroń został przez imperium Michnika namaszczony na kandydata na prezydenta w 2020 roku. Gasiuk-Pihowicz spogląda na nas dostojnie, a pod jej wizerunkiem widzimy tyleż aktualne, co nieznośnie sentencjonalne hasło „albo weźmiemy sprawy w swoje ręce, albo przegramy”, brzmiące bardziej motto z podręcznika do rozwoju osobistego, niż cytat z politycznej barykady. W środku numeru znajdujemy wywiad z posłanką, która na wysokim poziomie banału i uogólnień opowiada o swojej drodze na protesty, specyfice kryzysu politycznego i perspektywach odnowy Rzeczpospolitej. Wierzę, że elektoratowi Nowoczesnej może się to podobać.

W czym Kamila Gasiuk-Pihowicz jest lepsza od Ryszarda Petru? Na pewno nie ma życiorysu przepełnionego banksterskimi przygodami. Zanim została posłanką, była działaczką Unii Wolności, Młodego Centrum, potem Partii Demokratycznej, więc rzec można, że liznęła niejednego politycznego trupa w tym kraju. W odróżnieniu od Petru, jej wypowiedzi w sprawach społeczno-obyczajowych są spójne i pozbawione kompromitujących wpadek, jak ta o gejach, co „nie muszą się obnosić”. Potrafi być sympatyczna i energicznie przemówić z sejmowej trybuny. Na poziomie warsztatowym prezentuje całkiem niezły poziom. Przypuszczam, że gdyby Kamilę Gasiuk-Pihowicz analizować z wyłączonym lub zniekształconym dźwiękiem, byłaby zupełnie znośna. Jej wypowiedzi są jednak przesiąknięte liberalną demagogią ze skansenu lat 90. Najcięższą obelgą w ustach posłanki jest „komuna”. Z PRLem kojarzy jej się każde posunięcie rządu Kaczyńskiego – od wprowadzenia 500 plus, przez zawłaszczenie mediów po zamach na Sąd Najwyższy. Widać niestety, że KGP nie analizuje szczególnie uważnie wydarzeń we współczesnym świecie, bo jeśli do czegoś mielibyśmy porównać działania PiS to znacznie bardziej fortunną analogią jest pełzająca dyktatura Recepa Tayyipa Erdogana. Gasiuk-Pihowicz przymiotnika „komunistyczny” używa z częstotliwością i zajadłością zbliżoną do Macierewicza. Jeśli robi to cynicznie, wykorzystując podkłady ignoranckiej niechęci do komunizmu, jeszcze gorsze wystawia to jej świadectwo. Straszne są również jej poglądy na kwestie gospodarcze. KGP regularnie atakuje związki zawodowe domagając ich wyrzucenia z zakładów pracy. „Centrale związkowe są rozpasane, prowadzą własne działalności, mają własny majątek, czego przykładem jest chociażby słynny hotel, w którym wypoczywał pan Piotr Duda, szef Solidarności. Uważamy więc, że centrale byłyby w stanie z powodzeniem same się finansować. Jesteśmy za większą przejrzystością i racjonalizacją, która będzie przeciwdziałała nieprawidłowościom”– powiedziała w rozmowie z PulsemHR.pl w 2016 roku.

Kamila Gasiuk-Pihowicz to polityczka partii zwycięzców tego systemu, zadowolonej z sukcesu klasy średniej Pruszkowa i Podkowy Leśnej, dla której programy socjalne PiS jawią się jako nieracjonalne „rozdawnictwo”, a walka o demokrację oznacza przywrócenie porządku czasów prepisowskich z niewielką korektą estetyczną, której ona sama ma być głównym ornamentem. Jej feminizm, przedstawiany jako wyznacznik postępowości, jest głosem kobiet klasy menedżerskiej, dla których równość oznacza równość dostępu do apanaży rad nadzorczych. Jako sojuszniczka w walce z próbą zmiany systemu na prawicowy autorytaryzm jest względnie do zaakceptowania, jednak musimy pamiętać, że jej głos jest głosem trybuna banków i wielkiego kapitału, a nie klasy ludowej domagającej się równości, wyższych płac i realnej demokratyzacji życia społecznego.

Exit mobile version