Znany parlamentarny „spin doktor” podczas rozmowy z dziennikarzami telewizji internetowej „Rzeczpospolitej” dał do zrozumienia, że jego wizyta u konającego Augusto Pinocheta w 1999 roku była błędem politycznej młodości. Pozostali uczestnicy haniebnej pielgrzymki nigdy nie przeprosili.
Były polityk PiS i PO, a obecnie członek nowego koła poselskiego Europejscy Demokraci był gościem programu #RZECZoPOLITYCE. Dyskusja dotyczyła rozłamu, jaki dokonał się tydzień temu w łonie Platformy Obywatelskiej. Przypomnijmy, że grupa posłów, którzy znaleźli się na marginesie partii po przegranym boju o władzę z Grzegorzem Schetyną wystąpiła z klubu PO, zakładając własne koło. Wśród secesjonistów znaleźli się m.in. Jacek Protasiewicz, Stanisław Huskowski i Michał Kamiński. W kolejnym dniach do koła dołączył również Stefan Niesiołowski.
Kamiński z rozrzewnieniem wspominał wczoraj schyłkowe czasy rządów Platformy Obywatelskiej, z szczególną estymą wypowiadając się o byłej premier. – Nie żałuję tego. To była dla mnie finansowa strata, ale dla Ewy Kopacz warto wiele poświęcić, bo to wspaniały polityk i człowiek – powiedział Kamiński. – Widziałem ją od rana do wieczora, jak wspaniale pracowała dla Polski – mówił polityk, dodając jeszcze, że imponowało mu, jak była szefowa rządu potrafi poświęcać się dla Polski.
Temat Pinocheta pojawił się niespodziewanie, kiedy prowadzący zapytali gościa, czego w swojej karierze politycznej zdecydowanie żałuje. Pierwszym skojarzeniem Kamińskiego była właśnie pielgrzymka do łoża umierającego rzeźnika narodu chilijskiego. – To była głupota, którą jestem w stanie wyjaśnić. Dość szybko to zrozumiałem. Do Pinocheta podchodziłem na prostej zasadzie – jeśli komuniści go opluwają, jest dobry. Ale to tak nie jest. Żałuję tego – powiedział zaskakująco rozsądnie Michał Kamiński.
Niesławna wizyta miała miejsca w 1999 roku, kiedy Augusto Pinochet przebywał już w areszcie domowym w Londynie. Z Polski dotarła do niego trzyosobowa delegacja w składzie: Michał Kamiński, katolicki integrysta Marek Jurek i wielbiciel latynoskich dyktatorów Tomasz Wołek. Prawicowcy znad Wisły W wręczyli generałowi pamiątkowy ryngraf z Matką Boską. Jurek i Wołek nigdy nie wyrazili skruchy i zdają się nadal uważać Pinocheta za bohatera.