Site icon Portal informacyjny STRAJK

Kandydat podręcznikowy

Pałac Prezydencki, fot. wikimedia commons

Goście w studiu Polsatu ważyli słowa w poczuciu, że jeden błąd może wywołać skandal. Krzysztof Bosak się nie przejmował. Sam przeciw światu “orał” w programie Agnieszki Gozdyry „bandę czworga”, rzucał oburzające tezy dotyczące mowy Mariana Turskiego w Auschwitz.

Wpuszczono na obchody tylko kilku ocalałych reprezentujących odpowiednią linię polityczną.
Wypowiedź Turskiego opozycja wykorzystuje instrumentalnie.
Do tragedii Auschwitz nie doszło przez stopniowy wzrost dyskryminacji, a przez totalitarny reżim. W USA była dyskryminacja Żydów, a Holocaustu nie było.
Polacy bronili Żydów, nie byli obojętni, więc słowa Turskiego nas nie dotyczą. Problemem była słabość polskiego państwa.

To jest zestaw poglądów, które zupełnie na poważnie proponuje wyborcom jeden z kandydatów w wyborach prezydenckich. Nie przedstawiciel marginesu i folkloru, a człowiek z jednej z parlamentarnych frakcji, z organizacji systematycznie rosnącej w siłę.

Trudno się oprzeć wrażeniu, że ten wzrost to efekt swoistej, bezczelnej odwagi. Mając tezę obrazoburczą czy obraźliwą, ale brzmiącą dostatecznie efektownie, Bosak będzie jej bronił jak niepodległości. Większość na jego miejscu ugryzłaby się w język w obawie o reakcję. On w ten sposób swoją pozycję umacnia, a elektorat Konfederacji jest wniebowzięty, wierząc, że nieugięty Bosak postawił się lizusom z establishmentu. Jakby sam nie był częścią tegoż. Przecież Bosak w celu przyciągnięcia korwinistów zaczął określać się jako wolnorynkowiec, czyli wskoczył w najbardziej mainstreamowy z mainstreamowych w Polsce sposobów myślenia.

Bosak kocha wizję państwa z autorytetem. Widzi się jako mąż stanu odwołujący się do najlepszych w jego mniemaniu, a może raczej najgorszych historycznych tradycji. W Polsce Bosaka mamy jednorodność. Patrząc na niego trudno się oprzeć wrażeniu, że tak właśnie wygląda autentyczny, stuprocentowy, z krwi i kości faszysta jak z podręcznika do politologii. Gozdyra chyba nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji, zapraszając go do studia. To nie jest tak, że mamy symetryzm, bo w Sejmie jest Lewica. Symetryzm byłby gdyby wśród liczących się ugrupowań Lewicy byli zwolennicy zbrojnej walki z burżuazją. A my mamy tam łagodnych socjademokratów i tylko jedną wyciągniętą pięść posła Macieja Koniecznego…

Czy umacnianie się skrajnej prawicy musi być konsekwencją słabnięcia PiS-u? Pewne jest jedno: prawica wszelkich nurtów bardzo konsekwentnie pracowała po 1990 r. na to, by zostać sama na placu boju i rywalizować we własnym gronie. Na razie widzimy, że Duda zaostrzył retorykę, by wygrać w drugiej turze dzięki głosom Konfederatów. Teoretycznie to daje większe szanse Lewicy, bo gdy całość sceny politycznej odbije w prawo, socjaldemokraci tym jaśniej wyartykułują swoje poglądy, skończy się mit o tym, że to PiS jest socjalny. Tyle, że według badań CBOS elektorat Lewicy jest liberalniejszy gospodarczo od PO…

Gdy Lewica ciągle szuka i stara się nadrabiać wieloletnie straty, Bosak umiejętnie poszerza swój elektorat. To groźny polityk, który w nadchodzących latach może przynieść wiele dobrego skrajnej prawicy. Brzmi strasznie, ale do rangi racji stanu urasta się rozbicie jego środowiska, tak by prym znowu wiedli ludzie nieudolni, pokroju Mariana Kowalskiego czy Antoniego Macierewicza. No i sformułowanie przekonującej odpowiedzi na pytanie: dlaczego w kraju zmaltretowanym przez wolny rynek i agresję w przestrzeni publicznej elektorat ciągle wierzy, że potrzebujemy jeszcze więcej jednego i drugiego?

Exit mobile version