Zakład Tworzyw Sztucznych „Artgos”, spółka z udziałem skarbu państwa, wyprodukowała 200 tys. różańców, a w zamian nie otrzymała pieniędzy, tylko cykl reklam w „Naszym Dzienniku”. Żaden z posłów partii rządzącej nie widzi jednak nic złego w tej transakcji. Dzieje się tak być może dlatego, że nie jest to pierwszy przypadek wydawania setek tysięcy złotych ze spółek państwowych na cele związane z Kościołem lub propagandą rządową.
Przykładowo, kilkanaście miesięcy temu fundacja PGiNG kupiła 4 tys. rocznych prenumerat miesięczników „Historia do Rzeczy” oraz „W Sieci Historii”, a Polska Grupa Zbrojeniowa wsparła finansowo klasztor ojców Oblatów. W październiku zeszłego roku odbyła się akcja „Różaniec bez granic”, w ramach której wierni ze wszystkich zakątków Polski zamierzali otoczyć różańcem cały kraj i modlić się o ratunek dla świata. Mało kto zwrócił uwagę, że nie była to po prostu oddolna inicjatywa obywatelska, lecz przedsięwzięcie obficie finansowane z pieniędzy publicznych. W inicjatywę zaangażowała się między innymi Grupa Energa, której większościowym udziałowcem jest skarb państwa, i państwowa Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych. Do akcji przyłączyły się też samorządowe Przewozy Regionalne, które sponsorowały bilety promocyjne do kościołów. Innymi słowy podatnicy finansowali akcję fundamentalistów katolickich, a na dodatek nikt nie poinformował, ile to właściwie kosztowało.
Również Polska Fundacja Narodowa jest obficie finansowana ze środków publicznych. Rząd nie bierze za nią odpowiedzialności poprzez finansowanie z budżetu, lecz ściąga środki z największych spółek państwowych. W finansowaniu fundacji udział mają: Enea SA, Energa SA, PGE Polska Grupa Energetyczna, Grupa Azoty, Grupa Lotos, Tauron, PKN Orlen, PGNiG, PZU, PKO BP, Giełda Papierów Wartościowych, KGHM, Totalizator Sportowy, Polska Grupa Zbrojeniowa, Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych, Polskie Koleje Państwowe i Polski Holding Nieruchomości. Docelowo fundacja ma dysponować majątkiem o wartości aż pół miliarda złotych, a cele Fundacji są wskazywane przez rząd. Innymi słowy kontrolowana przez władze centralne fundacja wykorzystuje środki spółek publicznych do propagandy rządowej.
Skala wyprowadzania środków ze spółek skarbu państwa jest nieznana, ponieważ firmy nie chcą informować o wszystkich swoich wydatkach. Prawie każda z nich ma fundację, do której nominowani politycznie członkowie zarządów transferują środki, przeznaczane potem na propagandę rządową i wsparcie dla kleru. To mechanizm, który w demokratycznym państwie nie powinien mieć miejsca, tymczasem dokonuje się on za przyzwoleniem władzy, a wręcz przy jej aktywnym wsparciu.
Afera Amber Gold to przykład, jak państwo nie zainterweniowało na czas, aby uchronić ludzi przed nieuczciwością jednej prywatnej firmy. Finansowanie kleru i propagandy rządowej przez większość spółek skarbu państwa to rozkradanie mienia publicznego na dużo większą skalę. Być może ten mechanizm trwa od lat, być może państwo traci na nim nie dziesiątki milionów, tylko miliardy złotych, być może środki idą do prywatnych osób. Niestety nie ma nadzoru nad fundacjami, które działają przy państwowych spółkach, a ministrowie odpowiedzialni za ich funkcjonowanie odmawiają szczegółowych informacji na ten temat. Jeżeli ktoś trwoni środki publiczne, a instytucje kontrolne nie są w stanie przerwać patologicznych zjawisk, to powinna powstać komisja śledcza.
Najwyższy czas, abyśmy jako społeczeństwo dowiedzieli się, jaka jest skala marnotrawienia środków publicznych, a przede wszystkim ten oburzający proceder powinien być natychmiast przerwany.