Dzisiejszy werdykt jest potwierdzeniem orzeczenia pierwszej instancji, na mocy którego we wrześniu ubiegłego roku Jacek Międlar został uznany winnym znieważenia i skazany na sześć miesięcy ograniczenia wolności, czyli prace społeczne, w wymiarze 30 godzin miesięcznie. W środę wyrok się uprawomocnił.

Poszkodowana nie kryła zadowolenia, zaznaczając jednak, że sprawca wydaj się daleki od jakiejkolwiek pozytywnej refleksji. – Pan Międlar chyba niczego nie zrozumiał. Jeszcze dzień wcześniej wieczorem zamieścił w internecie filmik, w którym atakuje mnie i moją rodzinę – mówiła posłanka Nowoczesnej.

W przeddzień ogłoszenia wyroku zachowywał się w sposób typowy dla polskiego nacjonalisty – obrzydliwy i pełen nieuzasadnionego dobrego samopoczucia. – Liczę na pieszczoty ze strony Joasi – pisał – Liczę, że popieści moje uszko, a kto jak kto, ona te techniki ma opanowane do perfekcji. Robi to jak nikt inny. Nie ma drugiej w polskim sejmie, co plotła by takie bzdury jak ona (…). Gdyby ktoś nie pojął mojej ironii. Z tymi buziakami żartowałem. Nie dotknąłbym kobiety, która poprzez promocję islamu i aborcji w Polsce ma ręce bardziej umorusane we krwi niż szekspirowska Lady Makbet – ciągnął były ksiądz katolicki, jeszcze niedawno mówiący o sobie „pokorny sługa Jezusa Chrystusa”.

Scheuring-Wielgus zauważa, że faszyzujący przemocowiec ma na jej punkcie obsesje. – Odkąd rozpoczęłam przeciw panu Międlarowi działania prawne, praktycznie nie ma tygodnia, w którym nie napisałby czegoś na mój temat albo nie nakręcił filmiku. Porównuje mnie np. do Adolfa Hitlera – mówi polityczka „Gazecie Wyborczej”. – Z tego jest już materiał na osobny proces cywilny, sprawę analizują moi prawnicy. W sądzie pan Międlar jest inny: spokojny, grzeczny, unika kontaktu wzrokowego.

Międlar uznał wyrok za niezgodny z wolnością sumienia i zapowiedział wniosek o kasację.